Flint
© Aleksandra Sędek Photography
Muzyka

Wersy ludojady, czyli najlepsze linijki polskiego freestyle'u

Trzykrotnie stanął na podium zawodów WBW, w tym raz na najwyższym stopniu. Kogo więc pytać o najlepsze linijki polskiego freestyle'u, jeśli nie Flinta? Oto jego typy.
Autor: Marcin Flint
Przeczytasz w 7 minPublished on
Myślisz, ku**a, że tu synku wygrasz? / Jak Eminem to ty w kiblu rzygasz
Zaczynamy od mojego wersu, bo wśród tych, które wybrałem nie mam wyraźnego faworyta. Cały czas powraca do mnie to, co rzuciłem do Ensona w czasie finału WBW 2009, podpierając się przy tym fejmem Eminema. Em po „8 Mili", w której rzeczywiście odegrał scenę wymiotowania z nerwów, był symbolem freestyle'u, również w Polsce. Wers na papierze nie robi takiego wrażenia, wręcz po latach się go trochę wstydzę, również dlatego, że wtedy był to już motyw wyeksploatowany. Ale rzucony w tamtym momencie miał niesamowitą moc, siadł z bitem i był błyskawiczną ripostą dla Ensona, nad którym jeszcze przed walką czułem psychologiczną przewagę. Takie rzeczy robi się pod wpływem emocji i pod presją tłumu.
Powiem coś, co cię dotknie / Ja mam chudą dupę, tłuste punche – a ty odwrotnie
Największe wrażenie robiły na mnie zawsze wersy, które nie tylko były odpowiednio chamskie, ale też podane w fajny sposób. Właściwym przykładem będzie to, co Te-Tris rzucił do Kamela, niestety nie pamiętam gdzie i kiedy, prawdopodobnie na Śląsku [Te-Tris rapuje „wpadam tutaj podbić Lublin" - przyp. red]. Dobry, dosadny, niesamowicie złożony wers. Jako zawodnik mam świadomość, jak w takich sytuacjach łatwo jest popełnić błąd w trakcie rapowania i odwrócić linijkę – wtedy nie dość, że dissujemy siebie, to jeszcze w niesamowity sposób wychwalamy umiejętności przeciwnika. Szanuję więc Te-Trisa w dwójnasób. (śmiech) Żarty z tuszy Kamela były bardzo wdzięcznym tematem, choć to akurat dla zawodnika bywa wygodne, bo wie, na co ma się przygotować. Słynny był pojazd Dużego Pe w temacie „ciasto francuskie", jeszcze w czasach pradawnych. Oczywiście pozdrawiam Kamela, nie było moją intencją go obrazić, Te-Tris zrobił to wystarczająco dobrze.
Czujesz się jak byś stał tu bez gaci, kocie / Ktoś postawi na ciebie i straci krocie / Bo to za moje rymy się płaci w złocie / A ja wysyłam Puocie na bezrobocie
Duże Pe po latach totalnego prosperity, a więc WBW 2004 i 2005, wrócił na Microphone Masters w 2007 czy 2008 roku. Wtedy na pokazowej bitwie starł się z Puociem i poczęstował go właśnie tymi wersami, podanymi na podwójnych rymach i zamkniętymi w czterowersie, a nie w dwuwersie, jak to zwykle bywa. Są niezwykle wdzięczne i zapadające w pamięć, zwłaszcza, że padły na otwarcie bitwy. Pe słynął ze złożeń czterowersowych, co po jakimś czasie zaczęło być jego przekleństwem. Rozwlekał rymy w formie „a b a b" i czasem ten ostatni był już spontaniczny i nieprzemyślany. Ale to nie jest ten przypadek, nie zdziwiłbym się gdyby te rymy znalazły się na płycie „Sinus". Pazura może w tym nie ma, jest za to technika, dobre flow, świetna emisja głosu.
Ej, nie jestem raperem na jeden sezon / Załóż ze mną duet, po co ci Mezo?!
Dużemu Pe z kolei pięknie dowalił Te-Tris w pamiętnej bitwie z 2004 roku, czyniąc aluzję do Mezo. To było idealne wyczucie nastrojów kiełkujących w środowisku rapowym [chodzi o niechęć do tzw. hiphopolo, którego jednym z przedstawicieli w opinii wielu był właśnie współpracujący z Pe Poznaniak – przyp. red.]. Pe pięknie odpowiedział sugerując, że Tet nie powinien wyciągać Mezo, skoro sam prosił, by Pe przyjechał z jego autografem. Świetny flip. Zawsze doceniałem Te-Trisa, ale w tym czasie wolałem na wolno Pe, z tym że ten wers był naprawdę fajny. Również z racji na swoją „przyjacielskość", niby nieuwłaczającą propozycję. Ale Mezo na długo pozostał drzazgą w karierze Pe. Kiedy Mes miał beef z Mezo [tzw. konflikt o ksywkę; Mes wyrzucił Poznaniakowi, że jest z nim mylony i w czasach kiedy tamten korzystał z ksywy „Mez" rzeczywiście tak było – przyp. red.], nawinął, że „Król UMC jest z WWA", ale wspomniał też o „kiepskim sinusie" – nie wiadomo czy chodziło o słabą płytę Dużego Pe, czy o zilustrowanie kariery adwersarza. Myślę, że to celowo było dwuznaczne i niedopowiedziane. Mes jest mistrzem w takich akcjach, sam miałem okazję to poczuć.
Eternia, super, Eternia / A może chcesz zobaczyć jak smakuje moja sperma?
To tak, żeby przed 22. nie świrować filozofa. (śmiech) Gospel odpowiadał Mełcinowi, który nawijał, że jest jak Eldo na płycie „Eternia". We właściwy sobie sposób potraktował świętość rapową, jaką „Eternia" była dla trueschoolowych słuchaczy – sam zresztą uważam, że ten album był świetny. Sprofanował ją. W trakcie tej samej bitwy – eliminacji WBW w New Deep w 2008 roku – Gos nawinął przeciwnikowi, że „ma świetne punche, szkoda, że z importu", po czym zdjął swoją czapkę, wyrzucił w publiczność i krzyknął „Psie, aportuj!". Chamskie? Owszem, ale do dzisiaj pamiętam minę Mełcina, kiedy stał na scenie, ludzie szaleli, a rywal tylko się nakręcał. To był solidny freestyle'owiec jak na tamte czasy, został jednak złamany psychicznie, chciał jak najszybciej zejść. To była definicja wygranej bitwy freestyle'owej. Czy ja się bałem Gospela? Nie, był najbardziej widowiskowy w walkach, w których onieśmielał przeciwników, natomiast ja byłem zaprawiony w bojach. Pojedynkowanie się z postaciami nieszablonowymi, np. Wujkiem Samo Zło, albo z tak silnymi psychicznie jak Białas było ciężkie, niemniej przechodziliśmy i przez to. Gospel jest akurat w swoim szaleństwie przewidywalny, najprościej zarzucić mu, że udaje. Albo dobrze pojechać na temat i dobrze zripostować. To zawsze pewny sposób na wygraną.
Szkoła była dla niego dramatem / Nauczyciele stawiali mu dwójki – tak, na klatę
Gra słowna z dwójką jako oceną, biegiem w samochodzie czy programem telewizji i zestawieniem tego z dwójką jako kupą, na nikim nie robi wrażenia. Ale ta była dobrze nawinięta i jedna z pierwszych, poza tym odpowiadała na temat dotyczący szkoły. Dobrze dla Dużego Pe, że robił takie rzeczy, zresztą jeśli chodzi o polski freestyle był prekursorem kilku fajnych zabiegów. W okolicy 2004 r. nie było bardziej widowiskowego, robiącego lepszy show freestyle'owca. Na wolnym stylu mało kto rozumiał wtedy np. to, że należy dawać ludziom wytchnienie i nie nawijać streamu z głowy, ale rzucać pojedyncze wersy, dwójki, czwórki. Część zawodników za nic miała sobie takie podziały. Taki był Diox i nie mówię tego w kategoriach wady, bo wypracował sobie ten styl tak, że robił wrażenie.
Dobrze, że to się nagrywa, nagrywa się dalej / Obejrzysz to w domu i powiesz: o, rzeczywiście przegrałem / Pomacham ci, puk puk, jak tam Enson, yo, jak tam Enson? Jak tam Enson? / To jest tak, to będzie okropne Enson, to będzie okropne / Wyłącz pornosy, które masz w drugim oknie
Wracamy do Muflona, znowu ofiarą jest Enson, który rzucił też oczywiście mnóstwo fajnych wersów, ale mi podobały się akurat te, które były w niego wymierzone. Muflon, prawdopodobnie na „Bitwie o Mokotów", nawinął to do kamery. Wersy się zaplątały, powtórzeń było dużo i wydawało mi się, że Muflon zgubił rym, że to niczego nie doprowadzi, aż nagle, po tym nietypowym wprowadzeniu, wypłynął na powierzchnię mówiąc o „pornosach w drugim oknie". To był prawdziwy postmodernizm, bo walczyli w klubie, ale bitwy były transmitowane przez telewizję internetową LIMTV, za sprawą której wiele osób zapoznało się ze światem bitew. W ten sposób przemawiało się do dużo większego grona odbiorców niż to w klubie, wersy miały drugie życie. Ale ten tekst w klubie też rozśmieszył, bo był po prostu dobry.
Keczup ludojad
Na koniec wers, który padł na totalnym spontanie, bodajże na finale WBW w 2008 roku. Wziął się z tego, że Muflon złożył go jako podwójny rym do „wieczór Muflona". Nie było w tym nic specjalnie błyskotliwego, ale uwierz mi, widziałem na Facebooku i Instagramie mnóstwo profili, które wzięły od tego nazwę. To nieco abstrakcyjny, montypythonowski lot. Kiedy już Muflon wyskoczył z keczupem, rozwinął to potem jakoś, dorzucił bardziej ogólnikowych wersów i jeszcze do tego wrócił. Wykaraskał się! Szybka reakcja to dar Muflona – i to nie tylko na freeestyle'u, ale również w rozmowie, zwykłym small talku, w zaskakujących sytuacjach. Jego wersy wprowadziły coś nowego do tego świata, pozwoliły uciec od schematu. Mogły wprowadzać w konsternację, były jednak niebo lepsze od fajerwerków młodych freestyle'owców, nawijających o niuniach, których w realnym życiu najprawdopodobniej zresztą i tak nie mają.