Raper Floral Bugs
© JD_PHOOTO
Muzyka

Idzie nowe: Floral Bugs

Floral Bugs ma 18 lat, a już spełnia swoje muzyczne marzenia. Rozmawiamy z artystą, który jest idealnym przykładem na to, że młody polski rap ma się dobrze.
Autor: Marcin Misztalski
Przeczytasz w 6 minPublished on
Z mieszkańcem Bielska-Białej spotkaliśmy się kilka dni po listopadowej premierze jego debiutanckiego albumu „Brzydka sztuka”. Ta barwna i charakterystyczna postać opowiedziała nam o kulisach znajomości z legendą holenderskiej sceny rapowej, książkach filozofii turpistycznej i łzach, nad kartką papieru.
Jak wyglądała twoja muzyczna droga do momentu wydania legalnej płyty? Jakimi albumami nasiąkałeś?
To była bardzo spokojna droga. Pierwsze teksty kreśliłem po angielsku pod wpływem albumów Dope D.O.D., ONYX, Cypress Hill, Biggiego, Snoopa czy Eminema. Lubiłem też Biohazard, o których dowiedziałem się ze składanki „Judgment Night”. Naturalnie nie słuchałem tylko rapu, chętnie sięgałem również po Rammsteina, Marilyn Mansona, Korna czy Slipknota. Początkowo byłem zaangażowany w duet Floral Gang, który tworzyłem z Flexem. Działaliśmy razem, mając po 15 lat. Od początku wiedzieliśmy, czego chcemy i w jakim kierunku mamy iść. Wspólnie wydaliśmy nielegalny mixtape i zagraliśmy kilka koncertów. Potem nasze spojrzenia na muzykę zaczęły być zgoła odmienne i naturalne było, że musieliśmy zawiesić współpracę. Skupiłem się na działalności solowej. Wydałem epkę „Drugs” – w całości poświęconą tematom narkotycznym oraz składankę „Angry Kinds”. Największym echem w środowisku odbił się utwór „Say What”.
Dlaczego nie zdecydowałeś się kontynuować kariery rapując po angielsku?
Nie rapowałem po polsku, bo miałem problem z mówieniem „R”. Wydawało mi się, że z taką wadą ciężko robić „hołłołcołe”. (śmiech) Co ciekawe, wady wyzbyłem się, nagrywając w studiu. Nie ukrywam, że wpływ na to, bym pisał w języku ojczystym miał też Słoń. Nie ma co ukrywać – tworząc po polsku, mogę u nas dotrzeć do większego grona słuchaczy. Ludzie lubią cytować teksty i łatwiej jest się im utożsamiać z treściami, kiedy nie muszą co chwilę sięgać do słownika. Mimo że uważam, iż mój akcent jest poprawny, to zdaję sobie sprawę z tego, że wielu odbiorców może odczuwać dyskomfort, słuchając kawałków Polaka w języku angielskim. Decyzja wyszła mi zdecydowanie na dobre, ale nie twierdzę, że już nigdy nie wrócę do układania słów po angielsku.

2 min

Bo liczy się przekaz - raperzy mówią, o czym rapują

Kali, Paluch, Gedz, VNM, Sarius, Bedoes, OKI, Bisz, AVI, Eros oraz Kizo mówią, o czym rapują.

W jakich okolicznościach poznałeś twojego wydawcę, Słonia?
Wysyłałem swoje utwory do Brain Dead Familii. Nie odzywałem się do nich z myślą, by podpisać kontrakt, bardziej chodziło mi o ich zdanie na temat mojej twórczości. Słonia poznałem, grając przed nim koncert w Bielsku-Białej. Zrobił na mnie wrażenie konkretnego i zdecydowanego faceta. Bardzo miło nas potraktował. Pamiętam, że w połowie swojego koncertu rzucił ze sceny props w moją stronę, co mnie rozwaliło. Po koncercie powiedział, bym przygotował epkę. Nie musiał tego mówić dwa razy, bo dostałem takiej motywacji, że zamknąłem ją w dwa tygodnie. Po jakimś czasie dostałem od niego telefon, że spodobał mu się mój materiał i mam zacząć pracę nad albumem. Finalnie żaden z „epkowych numerów” nie znalazł się na moim debiucie. Te kawałki leżą w szufladzie i prawdopodobnie nigdy już nie ujrzą światła dziennego.
Światło dzienne ujrzała za to „Brzydka sztuka”.
Nad albumem pracowałem w dość niekonwencjonalny sposób. Wybieram muzykę od D-Lowa i zamykałem się w pokoju z masą książek. Były to przede wszystkim dzieła Lovecrafta, Umberto Eco, czy opowiadania Alana Edgara Poe. Każdą z nich otwierałem na randomowej stronie i inspirowałem się do tworzenia. Najczęściej zaglądałem do „Historii brzydoty”. Ciekawa anegdotka kryje się za kawałkiem „Turpizm”. Jest to najbardziej mistyczny, mroczny i przerażający numer, jaki stworzyłem. Pisałem go w mocno abstrakcyjnym stanie, otaczało mnie coś bardzo dziwnego, nie jestem w stanie tego do końca wytłumaczyć. Usiadłem do niego w noc przesilenia wiosennego, a z tą nocą wiąże się dużo rytuałów pogańskich i legend. Wierzę, że właśnie wtedy trafiamy na największą ilość energii i duchów. Był późny wieczór, siedziałem przed ekranem i słuchałem bitów z nadzieją na napisanie czegoś, lecz żaden z nich mi nie podchodził, aż do momentu, kiedy natrafiłem na bit podpisany „Unlucky”. Usłyszałem stoicką, wręcz psychodeliczną i hipnotyzującą melodyjkę i z miejsca przeszedł mnie dreszcz. Zawsze piszę na telefonie lub laptopie, ale tym razem sięgnąłem po kartkę i ołówek.
Co było dalej?
Nie słuchałem nawet tego bitu do końca, tylko zacząłem szybko pisać. Tekst musiałem przeczytać raz jeszcze, bo... nie do końca miałem świadomość, że ja jestem autorem tych słów. Drugą zwrotkę kończyłem ze łzami w oczach, przerażony tym, co się dzieje. Rzucałem w tekstach metaforami, porównaniami, nazwiskami malarzy i pisarzy. Po chwili miałem gotowy kawałek. Praca nad tekstem, mimo że szła bardzo sprawnie, strasznie mnie wyczerpała. Następnej nocy obudziłem się przerażony, bo śniło mi się dziecko, które zamienia się w szatana... Rano sprawdziłem grupę studyjną, na której realizator zapytał, czy nikt nie miał przypadkiem jakiś dziwnych snów, bo mu śniły się narodziny dziecka, które zmienia się w diabła. Naprawdę mocno oderwana od rzeczywistości przygoda.
Domyślam się, że nagrywając z członkiem holenderskiego DOPE D.O.D. też momentami czułeś się jakbyś śnił...
Dokładnie! Do dziś nie wierzę, że udało mi się z nim nagrać. Skits Vivious to moja ogromna inspiracja i rapowy autorytet. Pamiętam czasy, kiedy chciałem golić pół głowy na łyso i nosiłem rękawiczki, by się do niego upodobnić. (śmiech) To świetny gość, który bez problemu poświęca swój czas słuchaczom. Wszystko zaczęło się jakieś półtora roku temu, kiedy pokazałem mu swoje kawałki, a on szczerze je opiniował. Po czasie złapaliśmy nieco bliższy kontakt i rozmawialiśmy już nie tylko o muzyce. Któregoś dnia zaproponowałem mu wspólny kawałek, a on z miejsca zajarał się jego tematyką. Złożył zwrotkę w tydzień. Po premierze dostałem od niego pozytywny feedback. Powiedział, że osiągnąłem niemały progres i że nadchodzi mój czas. O tym, że jego zwrotka jest gotowa, dowiedziałem się, będąc na lekcji angielskiego. Od razu wybiegłem z klasy, by powiedzieć o tym swoim najbliższym. Spełniłem swoje marzenie!
Zapewne będziesz je spełniał dalej. Nad czym obecnie się skupiasz?
Zaczynam pracę nad następnym albumem. To będzie agresywny, przewózkowy materiał – coś, jak to, co obecnie dzieje się na scenie niemieckiej. Mam już gotowych kilka numerów i gwarantuję, że to będzie coś na maksa dobrego. Bardzo chciałbym ruszyć na poważnie ze swoim kanałem na YouTube. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie mi się to uda. Co mogę jeszcze dodać? Nigdy wcześniej nie czułem takiej przyjemności z tworzenia, jak teraz. Nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł wszystkim zaprezentować efekty moich obecnych działań.