Blisko rok po dość chłodno przyjętym projekcie Rottenberg, nagranym wespół z Małpą i duetem The Returners, reprezentant poznańskiej wytwórni Szpadyzor, uderza z kolejnym solowym albumem. W związku z tym „Komik z depresją” jest sztandarowym tematem poniższej rozmowy, ale nie tylko. Szukaliśmy w niej przy okazji odpowiedzi na pytanie dlaczego Mielzky uważa, że trap jest ludziom potrzebny i co chciał w zamian słuchacz, który zaproponował mu cztery tysiące złotych...
W otwierającym twój album kawałku nawijasz: „Dzisiaj na was leję, choć kiedyś chciałem poskładać pięścią”. Gdyby nie kilka innych wersów z tego numeru można by stwierdzić, że nabrałeś dystansu do tego, co wyprawiają twoi koledzy po fachu.
Ten wers bardziej dotyczy social mediów i sposobu, w jaki ludzie je prowadzą, oczywiście także w środowisku rapowym. Ale rzeczywiście, muzycznie zdecydowanie nabrałem dystansu. Najbardziej wkurzony na scenę byłem w okolicach pierwszego albumu. Dzisiaj po prostu robię to, co kocham i robię z ludźmi, których szanuję. Nie stronię jednak od poruszania momentami tematów – nazwijmy je – niewygodnych.
Daleko przykładów szukać nie trzeba, bo już w pierwszym kawałku zahaczasz m.in. TDF-a i ekipę SB. Po co ci to?
Nie chciałem kolejny raz celować w niebo. Trzeba nie znać kompletnie mojej muzyki, by myśleć, że tego typu wygrzewki mnie jarają. To utalentowani, a w przypadku Tedego, również i zasłużeni dla polskiej sceny raperzy. Jednak w mojej opinii Tede aktualnie robi coś ch**wego, co jest podyktowane oczywiście modą, za którą goni. „Nowy klasyk” to jednak bardziej zwrotka Kendricka Lamara z „Control” niż „Hit 'Em Up”. Wystarczy słuchać z głową. Jeśli chodzi o SB – warto powiedzieć, że napisałem ten tekst ponad rok temu, kiedy na ich kanale lądowały jakieś dziwaczne i kompletnie obce mi ksywy. Uznałem, że nie będę już zmieniał numeru i zostawię go po prostu takim jakim jest. Tak czułem, więc tak go nagrałem. Byłbym głuchym idiotą, gdybym miał kłopot do pracy, jaką wykonuje m.in. Białas. Mógłbym tam dorzucić jeszcze tysiąc innych ksywek - to wszystko tylko przykłady.
Wielu raperów w Polsce zbyt często podporządkowuje swoją muzykę pod to, co aktualnie jest zdaniem słuchacza "na topie". Oczywiście wszystko oficjalnie tłumaczone jest "chęcią rozwoju", a ludzie łykają ten tekst w ciemno. Mnie to wkurwia i często takie wersy przemycałem w swoich linijkach. Nie jestem gościem, który będzie pisał po trzy zwrotki na kogoś, bo nie podoba mi się jego muzyka - to kompletnie nie w moim stylu. Ale skoro mam jakiś pogląd na aktualną sytuację na scenie, to go wyrażam. Pytałeś, po co mi to, no więc odpowiadam - po nic. Zupełnie po nic. To tylko intro mojego nowego albumu i parę gorzkich wersów na temat rapu oraz świata w 2018 roku. Nie wszystko musi mieć przecież jakiś odgórnie ustalony cel i powód.
Czepiam się tego kawałka, bo trochę w nim sprzeczności. Z jednej strony jesteś chojrakiem, który bez problemu rzuca wersami pokroju: „chcę konkurencji” albo „jestem tu po to, byście nie czuli się pewni", a z drugiej podkreślasz, że to przecież nic osobistego i w gruncie rzeczy są to mili ludzie. Rozumiem odróżnienie kwestii rapowych od osobistych, no ale...
To muzyka i ja mówię o muzyce. Może czepiasz się trochę na siłę? (śmiech) Oczywiście, że ten numer jest kontrowersyjny. Gdybyśmy czepiali się każdego „sk****syna” to byśmy oszaleli. Nie ma co przesadzać. Zapominasz o wersie, w którym mówię, że większość posiada skille, lecz lecą na płytach średnio fajnie. To jest clue. Chodzi o to, by raperzy wymagali od siebie czegoś więcej niż tylko tego, co aktualnie jest modne i to, czego poniekąd oczekują fani. To jest dopiero wygodne podejście. Wielu z nich wmawia nam, że robienie nowych rzeczy jest trudne, mniej opłacalne i bardziej ryzykowne. Ja bym z tym mocno polemizował. Mając pozycję na scenie, może to zadziałać tylko szerzej i nie jest to w moim odczuciu żadnym ryzykiem. Powiedzmy sobie szczerze – gdyby nie padła w tym utworze żadna ksywa to mówiłbyś, że jestem niekonkretny i gadam do duchów.
Gadanie do duchów jest opłacalne i - jakkolwiek to zabrzmi - zdrowe. Szczególnie, gdy co jakiś czas mijasz się z raperami na koncertach. (śmiech) Ale jest coś, czego ty sam wymagasz od swoich słuchaczy?
Jedyne czego wymagam od słuchaczy, ale i od raperów, to pamiętać o tych, którzy byli tu wcześniej. Nie grałbyś w piłkę, gdyby ktoś nie zbudował boiska. Niech każdy słucha sobie tego, co lubi - po to jest muzyka. Ale nigdy nie należy zapominać o korzeniach. Czy to w muzyce, czy w sporcie, czy czymkolwiek innym. Jeżeli skupimy się tylko i wyłącznie na tym, co jest teraz i odetniemy się od przeszłości, to stracimy bardzo wiele.
Ale z drugiej strony - zdajesz sobie zapewne sprawę z tego, że chłopakom z rocznika przykładowo 2001 ciężko słucha się dzisiaj Wigora, Korasa, czy nawet Eldoki. Zresztą ten ostatni powiedział kilka miesięcy temu, że dwudziestolatkowi słuchającemu Żabsona żaden Eldo nie jest do szczęścia potrzebny.
Oczywiście, że tak. Ale o ile mi wiadomo, to wiedza zawsze była ważnym elementem tej kultury. Wiedza to klucz. Nie oczekuję, by każdy znał na pamięć wszystkie albumy, które ukazały się w polskim hip-hopie. Nie w tym rzecz. Jeżeli damy przyzwolenie na olewanie przez młodych ludzi takich historii jak „Światła miasta”, „Muzyka klasyczna”, „S.P.O.R.T.” czy „Skandal”, to za chwilę będziemy mieli takie kwiatki, jak w Stanach, gdzie co chwilę jakiś małolat rzuca hasła o tym, że Tupac i Biggie byli słabymi raperami. A później „prostuje” go cała branża, nie tylko zresztą rapowa.
Bonson powiedział ostatnio na tych stronach, że ludzie zaczynają być już zmęczeni trapem i raperami, którzy rzucają tylko wersami o hajsie. Chcą słuchać o normalnych rzeczach. Jak ty się na to zapatrujesz?
Myślę, że nie można tego tak uogólniać. Ludzie potrzebują tego i tego, by mieć porównanie i by samemu wybrać coś odpowiedniego dla siebie. Nie możemy się też w tym wszystkim zamulić. Są numery na melanż i numery, przy których możesz w samotności iść na wieczorny spacer. Ważne, by dobierać kawałki z głową. Ludzi nigdy nie zmęczy określony rodzaj rapu, mogą z niego co najwyżej wyrosnąć.
Mielzky równa się ekshibicjonizm. Na „Komiku z depresją” numerów, w których na maksa otwierasz się przed słuchaczami, nie brakuje. Często miewasz momenty, w których myślisz sobie, że powiedziałeś zbyt dużo, że może pewne wersy należało skreślić?
Nie miewam takich momentów, ponieważ w pewnym sensie na tym oparłem swój rap, a przynajmniej jego sporą część. W życiu przeszedłem przez kilka niewygodnych sytuacji i nie mam problemu, by o tym opowiadać. Raperzy nie są superbohaterami. Niby to oczywiste, a jednak wielu słuchaczy nie zdaje sobie do końca z tego sprawy. Niezależnie od poziomu rozpoznawalności czujemy i przeżywamy swoje życia. Ludzie nie mogą o tym zapomnieć. Słuchacz musi mieć coś, co łączy go z danym artystą, tym bardziej że sytuacje życiowe i wyjebki na zakrętach zdarzają się każdemu. Ja przykładowo w sporcie nie lubiłem najbardziej tych, którzy zdobywali najwięcej punktów czy bramek. Najmocniej szanowałem niepokornych sk****synów, którzy w życiu czegoś doświadczyli, nie raz zaliczyli przypał, popełniali błędy, ale na końcu okazywali się kozakami w tym, co robią.
Numer „Gubisz ostrość” brzmi trochę jak rachunek sumienia.
Ten kawałek to trochę rodzaj rozliczenia z samym sobą. Pisząc go, przypomniałem sobie sytuację sprzed kilkunastu lat. Mieliśmy po piętnaście lat. Sprawiało nam frajdę robienie rapu - składanie słów, sam proces pisania. To była nasza pasja i sposób na wolny czas. Jak każdy dzieciak wierzyliśmy, że jesteśmy gotowi, by coś osiągnąć, ale nie było to naszym największym celem. Po prostu kochaliśmy robić muzykę. Potem minęło parę lat, opuściłem Starogard i przyszedł moment, kiedy pomyślałem, że jeśli kiedyś zrobię płytę i ona nie wypali - to po mnie. Bo co ja innego potrafię? Ze studiów mnie wywalili, roboty nie mogę złapać na dłużej niż na chwilę. Albo rap, albo nic. I nagle wróciłem w głowie do tych małolackich lat, kiedy najważniejszy był nasz uśmiech w trakcie pracy. Kiedy nie zastanawialiśmy się, co osiągniemy tym, co właśnie napisaliśmy. I tak staram się działać po dziś dzień. Im wyżej jesteś, tym więcej dostrzegasz - nie zawsze są to rzeczy przyjemne i takie, jakich oczekiwałeś. Ale ja po prostu chcę dalej pisać i cieszyć się możliwością robienia muzyki. To jest dla mnie najważniejsze i stawiam to ponad jakiekolwiek pieniądze czy sławę. Swoją drogą, początkowo ten numer nie miał znaleźć się na albumie, bo jest mocno gorzki. Napisałem go w pewnego rodzaju amoku. Wiesz, czułem, że tak muszę. A po jakimś czasie uznaliśmy, że słychać, że ten numer jest dla mnie ważny i nie powinienem zostawiać go tylko dla siebie.
Rap po godzinach, jak to mawiał Ostry. Swoją drogą, widzisz się w roli rapera, który żyje tylko i wyłącznie z muzyki?
Nie odnalazłbym się w życiu pozbawionym pracy. Oczywiście - również ze względów finansowych, ale przede wszystkim nie miałbym pomysłu, co zrobić ze sobą w ciągu dnia. Nie mając nic konkretnego do roboty, mówiąc krótko - och***łbym. Dlatego lubię swoją pracę, nadaje ona jakiś rytm moim dniom. Nie jest już tak, jak kiedyś, że gdyby nie praca w tygodniu, to bym się zachlał. (śmiech) Po prostu można robić rap dla siebie i dzielić się nim z innymi, a równocześnie pracować sobie na etacie i mieć inne pasje.
Jak to co? Pisać zwrotki, dogrywać się na inne projekty. Życie rapera w stu procentach!
Nie. Bo naprawdę bym och*jał. (śmiech)
Chciałbym jeszcze na chwilę wrócić do tekstów, które serwujesz swoim odbiorcom. Jakie są ciemne strony otwierania się przed nimi tak bardzo?
Nie zauważyłem takich. Nigdy nikt nie wypytywał mnie o jakieś dziwne rzeczy związane z moim życiem. Dość otwarcie mówię o sobie, o swoich wzlotach i upadkach, o wielu błędach, jakie popełniłem w życiu, więc nie daję ludziom wielkiego pola do popisu w doj**bywaniu się. (śmiech) Myślę, że otwieranie się w moim wypadku ma tylko i wyłącznie pozytywne aspekty. Może czasami zbyt wiele osób, które mają problemy w życiu, pisze do mnie i proponuje, żebym się z nimi nap*****lił, jakbym był jakimś naczelnym żulem i kompanem do flaszki.
Co odpisujesz takim ludziom? Wśród tych wszystkich osób, kilka może naprawdę być w depresji i potrzebować pomocy.
Wiesz, to może wydawać się chamskie, ale zazwyczaj czekam do południa dnia następnego i odczytuję wiadomość w stylu: „przepraszam, ale naj**ałem się i napisałem to bez sensu”. (śmiech) Wtedy dziękuję za dobre słowa i życzę wszystkiego najlepszego. Naprawdę większość takich wiadomości otrzymuję od ludzi, którym wjechała w nocy zła fazka. Pewnie w tle leciał mój kawałek i postanowili do mnie napisać. Ostatnio jeden gość wysłał mi maila, w którym napisał, że proponuje mi cztery tysiące złotych za to, żebym pojechał z nim pogadać na weekend. Na drugi dzień dostałem od niego wiadomość: „nie słuchaj mnie, naj**ałem się, sorry wielkie”.
Przeraża cię, że słuchacze traktują teksty raperów śmiertelnie poważnie?
Jest to tak samo mocno budujące, jak i przerażające. Myślę, że należy mieć pewnego rodzaju sitko w głowie i racjonalnie podchodzić do sprawy. Nie chciałbym, by ktoś przykładowo „szkolną lekcję strzelania” rozpatrywał jako utwór autobiograficzny. Ja również wiele tekstów traktowałem śmiertelnie poważnie, a później okazywało się, że mają one niewiele wspólnego z rzeczywistością. Więc kumam, że ludzie czasami nabierają się na teksty raperów.
„Kciuk w dół” to dość gorzki utwór. Boisz się dokąd to „internetowe życie” zmierza?
Oczywiście, że się obawiam. Trzy lata temu każda młoda dziewczyna marzyła, by zostać szafiarką i żyć z publikowania sponsorowanych zdjęć na Instagramie, a każdy młody chłopak chciał być raperem. Dzisiaj chłopaki dalej chcą być raperami, (śmiech) ale do tego znaleźli inną opcję na dorabianie - wyzywają ludzi w necie i zgarniają za to pieniądze. Mnie to mówiąc wprost strasznie wk**wia. Moja mama przepracowała pięćdziesiąt lat swojego życia w firmie, w której pracując od piątej rano do piętnastej dostawała dwa i pół koła. Koniec końców, gdy doszło do zalania domu, to nie miała skąd skombinować pieniędzy. A dzieciaki wyjmują takie pieniądze w ciągu doby, pozwalając wyzywać swoje matki, czy wyzywając innych przed kamerą. Naplułbym każdej z tych osób w twarz. To nie jest już niestety marginalny przypadek, bo tak „bawi się” mnóstwo osób. Te dzieciaki mają już tak nasrane w głowach, że za kilka lat będą bandą totalnych idiotów. Życie prędzej czy później dopada każdego. W końcu zaczną się schody i poważne problemy, zobaczymy co wtedy.