Grafika promocyjna gry Green Hell
© Creepy Jar
Gry

Jak przeżyć w dżungli (i nie tylko), czyli 5 najlepszych gier o survivalu!

Jak przetrwać noc w amazońskich gęstwinach? Gdzie szukać jedzenia podczas wojny? Czym najlepiej walczyć z niedźwiedziami? Odpowiedzi na te pytania należy szukać w... najlepszych grach survivalowych!
Autor: Michał Pajda
Przeczytasz w 11 minPublished on
Lubisz wyzwania, ale przy grach strategicznych kleją ci się powieki, produkcje typu soulslike wywołują niepotrzebną frustrację, a tytuły AAA - nawet te zasługujące na miano Gry Roku - zwyczajnie się przejadły, bo tworzone są na jedno kopyto? Pora więc zainteresować się produkcjami, w których nacisk położony został na survival! To wszelkiego rodzaju gry, w których głównym celem rozgrywki jest przetrwanie. Poniżej przedstawiamy najlepsze z nich!

Green Hell

Green Hell to niejedyna polska - a w dodatku wyśmienita - produkcja w naszym zestawieniu gier survivalowych! Tytułowe "Zielone Piekło" to gęsta dżungla tropikalna, do której protagonista trafia z wybranką swego serca (motywów przybycia do amazońskich lasów deszczowych nie zdradzę, bo to część bardzo przyjemnej w odbiorze fabuły). W pewnym momencie kobieta jednak znika, a mężczyzna zmuszony jest ją odnaleźć - i uciec z nieprzyjaznego mu środowiska, próbując po drodze przetrwać kolejne dni w dziczy.
W grze przyjdzie nam więc wykonywać standardowe dla gatunku czynności - polowanie, pozyskiwanie surowców z drewna i kamieni oraz crafting stają się codziennością protagonisty przyzwyczajonego do wygód i technologii współczesnego świata. Większość pożytecznych rzeczy (np. że pewne gatunki zwierząt są trujące, jeśli zapomnimy je odpowiednio przyrządzić przed konsumpcją) bohater zapisuje w podręcznym notatniku, opatrując swoje uwagi przepięknymi ilustracjami (podobny zabieg zastosowany był w Red Dead Redemption 2).
Screen z gry "Green Hell"

Trudno odmówić grze uroku - o każdej porze dnia i nocy

© Creepy Jar

Green Hell nie ogranicza się jednak do patentów sprawdzonych już w grach survivalowych - autorzy wprowadzili swoje pomysły, takie jak konieczność "inspekcji" własnego ciała. Podczas przygód w tropikalnej dżungli warto więc co jakiś czas zatrzymać się i skorzystać z interesującej mechaniki oględzin kończyn. Po co? By upewnić się, że na rękach i nogach nie ma żadnego zadrapania (lub większego zranienia), a nawet... pijawek. Jak to działa? Gracz musi najpierw wybrać konkretną kończynę, a następnie obracać nią w lewo i prawo, by upewnić się, że nie spotkała go żadna przykrość (np. podczas chodzenia obok trujących roślin można nabawić się paskudnych bąbli, etc.). Wszystkie niedogodności wpływają z kolei na zdrowie bohatera - ale kto powiedział, że w dżungli może być łatwo?
W dodatku twórcy skupili się na maksymalnym realizmie gry - poza koniecznością sprawdzania swojego ciała i troską o wodę oraz jedzenie (bohater ma jednak więcej statystyk, których musi pilnować, by przetrwać - jego dieta bogata powinna być obfita także w węglowodany, białka i tłuszcze, a każdy z pokarmów zawiera ich inną ilość!) ciekawie rozwiązano kwestię menu ekwipunku, które wyglądem przypomina plecak. Kiedy badamy inwentarz targany na plecach protagonisty, w zamian typowych okienek z wolnymi slotami musimy wertować prawdziwe przegródki plecaka. Wygląda to świetnie - i od razu niebotycznie wysoko podnosi poziom ogólnej immersji podczas rozgrywki w Green Hell.

The Forest

Czym w największym skrócie jest The Forest? Projektem bardzo podobnym do Green Hell - a raczej to polska produkcja jest podobna do The Forest, bo ta druga stworzona została na długo przed premierą rodzimej przechadzki po amazońskiej dżungli - tyle, że z paranormalnymi elementami grozy.
Podobnie, jak w przypadku Green Hell, tak i w The Forest jednym z największych utrapień protagonisty (który przeżył katastrofę lotniczą i zmuszony jest poszukiwać porwanego przez tubylców syna) są mieszkający w dżungli ludzie dzicy. Niemniej jednak to nie jedyne zmartwienie głównego bohatera - może i w The Forest nie ma tak wielu przeciwników będących reprezentantami miejscowej fauny (w Green Hell można dostać kuksańca od węża lub... mrówek!), tak napotkamy tutaj na istoty wyglądające jak wynik chorych eksperymentów genetycznych (np. olbrzymiego, pająkopodobnego człowieka z kilkoma parami nóg i rąk).
Screen z gry "The Forest"

Tego typu spotkania w The Forest to codzienność - niebezpieczna oczywiście!

© Endnight Games

Trochę inaczej twórcy podeszli tu też do tematu przetrwania - jest o wiele mniej statystyk związanych z przeżyciem, niemniej jednak gameplay wcale nie jest łatwiejszy. Tym bardziej, że tubylcy są bardzo agresywnie nastawieni do protagonisty - nie tylko czyhają na niego w lesie, ale i przemierzają mapę gry, przez co nietrudno jest na nich natrafić - wtedy gracz zaczyna paniczną ucieczkę, bo przeciwnicy są tu nie tylko szybcy, ale i bardzo zwinni. W obie produkcje survivalowe warto jednak zagrać i własnoręcznie je porównać - zarówno Green Hell, jak i The Forest, znajdą swoich zwolenników, jak i zatwardziałych przeciwników.

This War of Mine

This War of Mine to przykład zupełnie innego spojrzenia na survival - i najbliżej mu chyba do... w sumie nie ma produkcji, do której temu polskiemu tytułowi byłoby wystarczająco blisko, aby stwierdzić "te gry są do siebie podobne". Dlaczego This War of Mine jest tak wyjątkowe?
W This War of Mine - polskiej produkcji od warszawskiego 11 bit studios - mamy okazję stać się uczestnikami zbrojnego konfliktu. W przeciwieństwie do innych gier o wojnie nie wcielamy się jednak w wyszkolonego żołdaka, a cywila, który próbuje przetrwać w mieście opanowanym przez chaos. Zagrożeniem są tu jednak nie tylko głód (bohaterów trzeba karmić...), pragnienie (... i poić...) oraz zmęczenie (... muszą się czasem także wysypiać), ale także żołnierze i rabusie - zarówno jedni, jak i drudzy mogą nas odstrzelić lub oszczędzić nasze życie.
W dodatku arcyważne są tu wybory moralne. Niejednokrotnie spotkamy się z dylematem, czy daną osobę możemy okraść, by przeżyć mogli protagoniści (wtedy zginą prawdopodobnie inni, niewinni ludzie). Trudnym jest też decydować, czy komuś pomóc w chwili potrzeby np. z wydobyciem uwięzionych w zawalonym budynku - bo może to być tylko podpucha złodziejaszków, którzy chcą wywabić naszych bohaterów z ciepłego schronienia... Wszystkie tego typu decyzje wpływają jednak na psychikę bohatera.
Rozgrywka opiera się na dwóch porach dnia - w dzień protagoniści siedzą w kryjówce, by nie zostać postrzelonym przez obserwujących teren snajperów. W tym czasie musimy zająć się miejscówką, rozbudowywać ją, rozmawiać z innymi towarzyszami niedoli (pod ręką można mieć nawet kilka grywalnych postaci - im ich więcej, tym większą liczbę akcji można wykonać, niemniej jednak jest też więcej gęb do wykarmienia). Nocą natomiast istnieje możliwość wyruszenia na szabry - czy to do lokacji opuszczonych i silnie strzeżonych (jak chociażby przyczółek wojskowy), czy też w lokacje niestrzeżone, jak miejscowy kościół, które są łatwym kąskiem dla wszelkiej maści rzezimieszków.
O co jednak chodzi w rozgrywce? O przetrwanie wojny - wszelkimi dostępnymi sposobami należy utrzymać przy życiu protagonistów przez kilkadziesiąt dni (aż do zakończenia konfliktu). Raz uśmierceni bohaterowie giną bezpowrotnie, dlatego też należy mądrze decydować kogo nakarmić, a komu dać leki - fantów niezbędnych do przeżycia jest zazwyczaj za mało i w This War of Mine balansuje się nieustannie na granicy życia i śmierci bohaterów. Przetrwanie w miejskiej dżungli podczas zbrojnego konfliktu wcale nie jest łatwiejsze od pełnokrwistego survivalu - a kto jeszcze nie miał przyjemności zagrać w TWoM, ten powinien czym prędzej nadrobić wszelkie zaległości!

Ancestors: The Humankind Odyssey

Ancestors: The Humankind Odyssey stworzyli twórcy Assassin's Creed. Brzmi to dziwnie? Możliwe, ale kto inny mógł stworzyć grę o małpach, które większość czasu spędzają wspinając się po pniach drzew i przeskakując pomiędzy kolejnymi gałęziami ich koron?
W Ancestors: The Humankind Odyssey wcielamy się we wspomnianą małpę - nie chodzi jednak o zapewnienie przetrwania jednemu przedstawicielowi gatunku, ale... całemu jego stadu. Gracz wciela się początkowo we włochatego stwora poruszającego się na czterech łapach, a jego celem staje się... poznawanie świata (gry) oraz rządzących nim reguł. Każda czynność - jak na przykład poznanie innego gatunku, czy przekształcenie elementu otoczenia w przydatne narzędzie -rozwija inteligencję małpy, co przekłada się na nowe możliwości zapisane w kodzie DNA jej gatunku (drzewko rozwoju). Z czasem więc można przetwarzać rośliny na papkę przyspieszającą gojenie się ran zadanych przez innych drapieżników, a nawet... korzystać z broni i poruszać się na dwóch łapach (to ostatnie przez chwilę, ale jednak!).
Poza jedzeniem i prokreacją (tak, dla przedłużenia gatunku trzeba w grze kopulować, niemniej jednak należy do tego znaleźć partnerkę i zdobyć odpowiednio dużo umiejętności) trzeba też unikać dzikich zwierząt lub odstraszać je (zdolność możliwa do odblokowania, gdy odpowiednio rozwiniemy nasz gatunek). W Ancestors znalazło się jednak wiele innych, równie ciekawych mechanik - jak na przykład ta, która odpowiada za "poznawanie nowych miejsc" w dżungli. Małpa, która zbyt daleko odejdzie od swojego terytorium, zaczyna odczuwać lęk - aby przestać się bać musi poznać kilka nowych elementów otaczającego ją świata (wtedy jest w stanie, w efekciarski sposób "pokonać lęk" i poznać nowy obszar dostępny do eksploracji). Dzieje się to też łatwiej, jeśli wraz z małpą na wyprawie towarzyszą jej inni przedstawiciele tego samego gatunku.
Ta gra jest olbrzymim sandboksem z ogromną liczbą umiejętności możliwych do odblokowania i wieloma innowacyjnymi elementami gameplayu. Czy jednak powstanie druga jej część - lub podobne, eksperymentalne tytuły stawiające na odświeżające i niezapomniane doświadczenie? Nie wiadomo. Dlatego też warto produkcji tej przyjrzeć się bliżej, by własnoręcznie przetrwać w nieprzyjaznym dla małp świecie.

60 Seconds!

Siedzisz sobie wygodnie przed telewizorem - zajadasz hamburgera i popijasz go colą, nie myśląc o niczym innym, jak tylko o tym, że dobrze ci w najlepszym kraju na świecie, Ameryce. Dzieci nie są przesadnie bystre, ale za to żona - jak z amerykańskiego snu! I tak sobie odpoczywasz w domku, który zakupiłeś za ciężko zarobione pieniądze, a na podjeździe stoi nie mniej drogi samochód - też musiałeś się na niego wykosztować. Nagle błogą ciszę przerywa alarm bombowy.
Masz dokładnie 60 sekund, by wpakować do bunkra to, co jest dla Ciebie najważniejsze - latarka, mapa, radio, strzelba, naboje, apteczka, poradnik skauta? Nie zapomnij też o zapasie wody i jedzenia! Wszystko to będzie ci potrzebne, aby przetrwać nuklearną zagładę, więc streszczaj się i zabierz ze sobą jak najwięcej przedmiotów, które przydadzą się w post-apokaliptycznym świecie. Pamiętaj także o dzieciach i żonie - chociaż nie wszystkim spodoba się życie pod ziemią, będą ci potrzebni.
Screen z gry "60 Seconds!"

Ta rodzinka z pewnością nie dotrwa końca atomowej apokalipsy...

© Robot Gentleman

Tak w skrócie opisać można rozgrywkę w 60 seconds! Na początku - w wygenerowanym w 3D budynku - musisz odnaleźć niezbędne przedmioty i dotachać je do schronu. Sam też musisz zdążyć do niego wskoczyć! Potem oprawa wizualna zmienia się - podobnie jak zadanie gracza. Wystarczy... przetrwać kilkadziesiąt dni, aż wojsko pomoże w ewakuacji mieszkańców. Niby prosta gra, ale w rzeczywistości taka nie jest - aby cała rodzinka przeżyła będziesz musiał leczyć ich z chorób (również tych psychicznych) i wysyłać na wycieczki po mieście w poszukiwaniu nowych przedmiotów niezbędnych do przetrwania (o ile oczywiście opadnie już radioaktywny kurz). Nierzadko przyjdzie ci też podjąć trudne decyzję - np. który z przedmiotów należy ratować, gdy bunkier zaleje woda: mapa? broń? radio?
Jesteś gotowy na tego typu wyzwanie? To dobrze - gra dostępna jest nie tylko na komputery, ale i telefony. W dodatku powstała również jej druga część, "60 Parsecs!", której akcja rozgrywa się w przestrzeni kosmicznej.

BONUS: Odludzie

Gra ta jeszcze nie miała swojej premiery (mówi się, że możemy jej wyczekiwać w trzecim kwartale 2020 roku), ale warto wspomnieć o niej w kontekście gier survivalowych. Najbliżej jest jej chyba do Green Hell - brak tu niewyjaśnionych i tajemniczych elementów grozy, które czają się w mroku i czyhają na życie gracza. W zamian tego otrzymujemy jednak możliwość wypróbowania swoich sił w przetrwaniu w... bieszczadzkiej głuszy! Możemy więc liczyć nie tylko na znajomą faunę (wśród której wystąpić mogą, poza królikami, także niedźwiedzie będące najtrudniejszym przeciwnikiem w grze), ale i florę. Jeśli więc chce się rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady... wystarczy jeszcze trochę wytrzymać - niebawem będzie można po prostu odpalić komputer, by zapomnieć o troskach i trudach dnia codziennego ;)

Zobacz także:

12 min

Jak powstają hitowe gry? Poznaj twórców Cuphead!

polski +8

Dowiedz się więcej

Levels

Poznaj jednych z najbardziej nowatorskich i wyjątkowych twórców gier na świecie.

2 sezon · 7 odcinków
Zobacz wszystkie odcinki