© PLKD
esport
PLKD: "Wszystko, czego obecnie doświadczam, jest dzięki YouTube'owi"
Damian "PLKD" Kornienko to największy w Polsce twórca na scenie FIFA. W rozmowie z nami uchyla nieco kulis pracy YouTubera, a także opowiada o swojej historii i jakie wyzwania przed nim.
Bartłomiej Bukowski, Redbull.pl: W swojej działalności na YouTubie jak dotąd brałeś udział w wielu ciekawych akcjach i eventach. Jaki jeden moment, z całej swojej kariery, najbardziej utkwił Ci w pamięci?
Damian "PLKD" Kornienko: W zasadzie wszystko, czego obecnie doświadczam w życiu, jest dzięki YouTube'owi. Nie wiem, czy gdyby nie to, to cokolwiek z tego bym przeżył. Ale jeżeli mówimy o jednym wydarzeniu, to postawiłbym na możliwość rozmowy z Roberto Carlosem, która miała miejsce przy okazji eventu Red Bull Street Style.
Dziennikarze się do niego dobijali, był on naprawdę trudno dostępny, a Red Bull sprawił, że tak naprawdę na spontanie ogarnęliśmy z nim bardzo fajne spotkanie. To był jeden z moich idoli z dzieciństwa, tak więc móc z nim porozmawiać, gdy trochę już dorosłem było czymś niesamowitym. Pamiętam, że byłem wtedy mega zestresowany.
Wróćmy jednak do początków Twojej kariery. Jak to się w ogóle stało, że zacząłeś swoją przygodę z YouTubem?
Zaczynałem w wieku 14 lat. Wtedy też zwróciłem uwagę, że na YouTubie jest pewna pustka. To były czasy, gdy ciągle oglądałem wrestling i też sporo szukałem rzeczy na ten temat. Na YouTubie znalazłem jednak tylko jeden filmik, który ok - miał 11 tysięcy wyświetleń po kilku miesiącach - ale nigdy nie było jego kontynuacji. Tak więc stwierdziłem, że jest na to zapotrzebowanie i wkroczyłem do akcji.
Nagrywałem w zasadzie cały czas. Starałem się wrzucać filmy przynajmniej co dwa dni i powoli się to wszystko rozkręcało. Z czasem natomiast też doszła FIFA, która jak się później okazało, zdominowała mój kanał.
5 min
Prze-lotne Pytania: PLKD
W kolejnym odcinku Prze-lotnych Pytań gościem Łukasza Czepieli jest streamer, YouTuber i komentator FIFY - Damian "PLKD" Kornienko.
No właśnie - jak to się stało, że od wrestlingu przeszedłeś do FIFY? Jakby nie patrzeć, nie są to zbyt pokrewne sporty.
Piłka od zawsze była u mnie gdzieś tam obecna. Grałem zarówno w rzeczywistości, jak i na konsoli. Dużo też oglądałem, ale sam nie nagrywałem, bo nawet za bardzo nie wiedziałem, od czego by w sumie zacząć.
Przełomem był jednak rok 2012, czyli czas polsko-ukraińskiego Euro. Stwierdziłem wówczas: “Ok, wychodzi fajny dodatek do FIFY pod Euro”... i od tego się zaczęło. Tak więc bardzo możliwe, że gdyby nie było mistrzostw Europy u nas w kraju, to nie byłoby też FIFY na moim kanale.
Duży kanał na YouTubie, zamiłowanie do wrestlingu… to skłania do pytania, czy sam nie myślałeś o spróbowaniu swoich sił w walce na którejś z freakowych gal?
Propozycje były, dziś ma je w zasadzie każdy, kto zrobił cokolwiek w internecie, takie są realia. Ja jednak wiele razy mówiłem już, że nie i raczej się to nie zmieni, nie czuję takiej potrzeby. Trochę przeraża mnie ten świat. O ile same walki - ok, brzmi to nawet spoko, o tyle cała ta otoczka, to wyciąganie brudów na siebie, to mnie przeraża.
Na YouTube zacząłem działać, gdy miałem 14 lat. Pierwsze filmiki dotyczyły... wrestlingu
Czy po tylu latach z jednym tytułem, nagrywaniu niemal dzień w dzień, nie poczułeś nigdy wypalenia? Nie masz kłopotów by znaleźć motywację do dalszego tworzenia?
Taką sytuację miałem właśnie z wrestlingiem, który przestałem nagrywać nie dlatego, że się nie klikał, tylko dlatego, że już tego nie czułem, przestał mnie tak interesować.
Jeżeli jednak chodzi o FIFĘ, to nie, nie miałem takiego załamania. Czasami jasne, czuć znudzenie, bo jednak często dzieje się to samo, ale przez to że streamuje, mam na żywo kontakt z widzami, często są emocje - czy to pozytywne czy negatywne - to ciągle coś się dzieje i to mnie przy tym trzyma. Może czasem nieco zwolnię, np. w wakacje, ale gdy przychodzi co do czego, gdy jest premiera gry - to wciąż jest niesamowita ochota do działania.
Jak wygląda taki Twój typowy dzień jako YouTubera?
FIFA to gra, w której codziennie coś się dzieje, więc codziennie coś nagrywam. Następnie sam montuję filmy. Jednak też nie będę tutaj mówił, że jest to jakieś mega ciężkie, bo bym skłamał. Ostatnio jednak zmieniam nieco swoje życie, odkąd rozpoczęliśmy współpracę z Red Bullem. Weszła dieta, zacząłem ćwiczyć, czuję niesamowitą motywację do działania, wiem że razem możemy robić fajne rzeczy, chyba potrzebowałem takiego kopa.
A jeżeli chodzi o taki rozkład dnia? Przeważnie, po zjedzeniu śniadania, z rana montuję, później trzeba przygotować miniaturkę, tytuł filmu, po południu z kolei mam bardziej luźny czas, a wieczorem nagrywam lub streamuję. Czasami oczywiście też wyjdę z domu, ale taki mój stały cykl prezentuje się mniej więcej właśnie tak. Jeżeli natomiast chodzi o nagrywanie filmów do przodu, to tylko jeżeli mam jakiś wyjazd, to wtedy mi się zdarzy.
Oprócz samej FIFY, na Twoim kanale można też znaleźć różnorakie vlogi, najczęściej z wyjazdów na mecze. Czy w przyszłości nie chciałbyś mocniej pójść w tym kierunku?
Wydaje mi się, że właśnie fajne jest to połączenie FIFY i - raz na jakiś czas - takich vlogów. Nie wiem, jakby się to przyjmowało, gdyby to w pełni zdominowało mój kanał. Z drugiej strony, też nie wiem, czy chciałbym być tyle poza domem. Jestem jednak domatorem. Może z dwa razy w miesiącu byłoby super, ale takim moim celem minimum jest 10 vlogów z wyjazdów w ciągu roku. Teraz marzy mi się wyjazd na marcowy mecz Ligi Mistrzów Liverpool - Real.
Inną z ciekawych aktywności, którą próbowałeś jako YouTuber było komentowanie meczu. W jednym z dawnych wywiadów mówiłeś, że to Twoje marzenie, później jednak chyba nieco się do tego zniechęciłeś.
Faktycznie, od zawsze, odkąd tylko zacząłem swoją przygodę z YouTubem, to komentowanie było gdzieś tam jednym z moich marzeń. I ostatecznie udało mi się je spełnić. Początkowo współpracowałem z Eurosportem przy konkursie na komentatora, a później sam dostałem szansę przy okazji towarzyskiego turnieju Audi Cup i meczu Napoli - Atletico.
Z tamtym wydarzeniem wiąże się też śmieszna sytuacja, bo pamiętam, była wówczas pewna afera. Patrzę w internet i myślę sobie: “kurcze trochę za dużo osób o tym mówi”. Bałem się, że to ja coś zrobiłem. Okazało się jednak, że po prostu w środku meczu Eurosport puścił reklamę i chyba widzowie nie zobaczyli jednej bramki.
FIFA to gra, w której codziennie coś się dzieje, więc codziennie coś nagrywam. Następnie sam montuję filmy.
A co do samego komentowania - było to ciekawe doświadczenie, ale… No właśnie, ale. Na YouTube jednak ode mnie zależy co powiem, jak powiem, ja jestem swoim szefem. Tam jednak czułem, że ktoś jest nade mną, tę dodatkową presję, trochę bałem się mówić. Może z czasem by to przeszło, ale wówczas uznałem, że musiałbym bardzo dużo poświęcić, aby być na bardzo wysokim poziomie komentarza. Zostałem więc już tylko przy komentowaniu FIFY, gdzie zdarzyło mi się komentować kilka wydarzeń esportowych. Dlatego też mega szanuję pracę obecnych komentatorów, bo mają olbrzymią wiedzę i wiem, że musiałbym się bardzo bardzo poświęcić, aby być chociaż w połowie tak dobry jak oni.
Zaczynałeś jako nastolatek, gdy YouTube w Polsce jeszcze raczkował, dziś jesteś największym polskim kanałem o tej tematyce. Jak bardzo rozwinęła Cię ta, już ponad 10-letnia, przygoda z YouTubem?
Na pewno czuję, że potrafię mówić. Jeżeli potrafię utrzymywać po kilka tysięcy osób na transmisjach na żywo, to oznacza, że ta charyzma się u mnie musiała rozwinąć. Gdybym nie potrafił mówić, to raczej tyle osób by u mnie nie przesiadywało.
Na pewno czuje się też pewniejszy siebie. Do tego moja głowa “ruszyła” pod względem kreatywności. Teraz natomiast chcę się rozwinąć dzięki fajnym współpracom - tak więc myślę, że najlepsze wciąż przede mną.
Gdybyś miał w skrócie powiedzieć - jaki jest zatem przepis na sukces na YouTube?
Przede wszystkim regularność. Odkąd mam 14-15 lat wrzucam filmy praktycznie codziennie. Ludzie wiedzą, że codziennie znajdą na moim kanale coś nowego, że mogą na mnie liczyć i jestem dla nich. Moim kluczem do sukcesu było to, że ciągle wrzucałem nowy kontent, ciągle byłem.
Wracając do samej FIFY, za nami wybór Team Of The Year - jeden z bardziej wyczekiwanych momentów w grze. Co jest w nim tak niezwykłego, że ludzie tak na to czekają?
Tak po prostu, to ładnie te karty wyglądają - luksusowo, elitarnie. Zdaniem wielu graczy jest to najpiękniejszy wzór karty, jaki dostajemy w całym roku.
Teraz jest więcej graczy, zwłaszcza takich, co wydają pieniądze, ale np. w takiej FIFIE 13, gdy widziałeś u kogoś w składzie kartę TOTY, to robiłeś zdjęcie i wysyłałeś po znajomych, tak było to wyjątkowe.
Do czerwca będą to najlepsze karty w grze, a dostajemy je w miarę szybko, bo zaledwie 3-4 miesiące po premierze gry. Wielu graczy chce więc takie karty, którymi będą mogli się bawić tak naprawdę do samego końca.
Spośród polskich graczy nominację otrzymali Wojciech Szczęsny i Robert Lewandowski. W rzeczywistości chyba jednak nie mieli za bardzo co liczyć na wybór do końcowej jedenastki.
Jeżeli chodzi o napastników, to była raczej zamknięta kwestia czyli musieli to być Messi, Benzema i Mbappe. Naszym rodakom jednak brakowało trochę sukcesów, czy to z reprezentacją, czy na scenie klubowej. Miejmy jednak nadzieję, że w przyszłości będą jeszcze okazję, by Polacy zostali wybrani.