Dwie indywidualności śląskiej sceny powiązała Paktofonika (o której nie są już w stanie rozmawiać), a później Pokahontaz. Ale to przecież nie wszystko. Oto Rahuene, Fokusmok i 10 płyt z ich dyskografii w ujęciu „od kuchni”.
„Dom pełen drzwi” (1997)
Fokus: Słuchałem „Domu pełnego drzwi” 3-X-Klanu jako fan. Razem z debiutem Kalibra 44 to były dla mnie dwa filary, na których stała ta nowa dla mnie muzyka hiphopowa. Wzgórze Ya-Pa-3 musiało zaświrować na „Centrum”, żeby to zaczęło mnie otwierać i potem już była Warszawa, 3H i tak dalej.
Rahim: To był mój pierwszy poważny zespół w szczeniackim okresie życia. Temu wszystkiemu towarzyszyły emocje – było zajawkowo, ekscytująco, ale i niebezpiecznie – ja jestem nastolatkiem, a tu duży świat. Każdy krok był jak w siedmiomilowych butach. Ludzi doświadczonych wokół nie było, dobrze, że chociaż Kaliber przetarł szlak. Kiedy ich poznaliśmy, co nieco nam przewartościowali, a do tego jeszcze nas ukierunkowali i przyjęli pod swoje skrzydła do „Zakonu Marii”. Z jednej strony zaczęliśmy przesiąkać grami RPG, fantasy i tak dalej, z drugiej – nauczyliśmy się, jak wyjść w produkowaniu muzyki poza pętle, skomponować coś z krótkich dźwięków. Byli ogromną inspiracją. Kiedy Kaliber powiedział, że ma to być robione po polsku, to Three X Clan zmienił się na 3-X-Klan. Z kolei Wzgórze Ya-Pa-3 „sprzedało” nam pojęcia hip-hop z emceeingem, DJ-ingiem, bboyingiem. Zaczęliśmy go używać. Rozwój bazował na znajomościach.
Fokus: A wiedza była tylko dla wtajemniczonych. Zapatrzeni w nasze gwiazdy lokalne, ale i to, co znajdowało się na płytach dołączanych do magazynu „Klan”, zaczęliśmy coś konstruować w ramach Kwadrat Składu.
Rahim: Był pomysł reedycji 3-X-Klanu, ale uniemożliwia to nieobecność Matho Radameza [jeden z członków, raper – przyp. MF], na Facebooku pojawiła się nawet grupa go poszukująca. Radameza natomiast nie ma, siedzi za granicą, nie sposób się z nim skontaktować, jest zupełnie niesocialmediowy. A póki go nie ma, nie ma jak podpisać umowy i rozmowy z SP Records stoją w miejscu.
„Zawieszeni w czasie i przestrzeni” (2002)
Fokus: Pojechałem do Częstochowy pobujać się z Ego, Siwym i ze Śliwką, z ekipą, z którą poznaliśmy się i zaczęliśmy trochę koncertować jako PFK Kompany. Zapoznaliśmy się też z DJ-em Haemem, który grał później razem z nami. To był okres młodzieńczej naiwności i energii do robienia nowych rzeczy. Nie dość, że wyrwałem się z Katowic, to jeszcze wbiłem w cudzy wszechświat. Wieczorem bawiliśmy się razem na mieście, ale od rana do popołudnia siedzieliśmy w studio z Adamem Celińskim, bardzo dobrym realizatorem. Płyta powstała szybko, w miesiąc. Słychać po niej, żeśmy jarali straszne ilości jarania. Najdziwniejsze jest to, że w naszym otoczeniu natychmiast pojawiły się pełne dymu bity. Założenie było takie, żeby to było tripowe i liryczne, a zarazem spontaniczne. Każdy kawałek miał latać. Śpiewający Śliwka uzupełniał się z tą poetyką, lawirował między „jestem poetą” a „patrzcie na mnie, jestem wariatem!”, takim małolackim cwaniaczeniem. Po latach patrzyliśmy z zaskoczeniem, że coś takiego udało nam się stworzyć. To nienachalny odpał w triphopowy wymiar, coś innego w moim dorobku.
„Receptura” (2005)
Rahim: Chcieliśmy, żeby z Paktofoniki wyłonił się zupełnie inny twór. Ale nic nie działo się na siłę. Nie byłoby przecież sztuką zmienić nazwę i grać to samo.
Fokus: Ciągle mieliśmy ochotę robić muzykę, trzeba się więc było odciąć i na nowo zdefiniować.
Rahim: Mniej wtedy pisałem, bardziej robiłem bity, co widać po „Experymencie Psyho”, Pijanych Powietrzem czy nawet „Archiwum Kinematografii”. Moja dobra forma producencka przyczyniła się do tego, że ten album wyskoczył. A potem zawiesiłem tę aktywność, poszedłem w bity innych artystów. Tak zostało do dziś. Ostateczne brzmienie płyty zostało nadane przez DJ-a 600V, który nie tylko zrobił trzy podkłady – robotę zrobił zwłaszcza „Wstrząs dla mas”, który wyszedł z półtora roku przed płytą, był puszczany i doprowadził do sytuacji, że zadzwonił do nas Media Markt, żeby zapytać gdzie płyta, bo ludzie szukają – ale też całość zmiksował i zmasterował. Wyciągnął potęgę z tych moich biednych rzeczy. I to, pomimo upływu lat, nadal kopie.
„HOMOXYMORONOMATURA” (2007)
Rahim: Potrzebowałem czasu, żeby nauczyć się wymawiać tę nazwę. Mam solówkę, mam płytę producencką, ale lubię też albumy nagrywane w kooperacji. L.U.C poznaliśmy, gdy tworzył Kanał Audytywny, który supportował nas na całej trasie promującej „Recepturę”. Mega chciał przed nami występować, podkreślał jak jarał się tym, co robimy. Przez jakiś czas przyznawał się do podjęcia psychorapowej spuścizny. Nasza „Homoxymoronomatura” pod wieloma względami wyprzedziła swoją rzeczywistość. Album był proekologiczny, wcieliliśmy się w dwóch agentów z kosmosu, którzy zeszli na ziemię, by uświadomić jej mieszkańcom, jak bardzo planeta zjada swój ogon, samounicestwia się na skutek ich działań. Zrobiliśmy wtedy rozbudowany skład koncertowy z trio smyczkowym, trąbkami i trąbami, cymbałami, wizualami i mimem. Bardzo ciężko było to sprzedać, zwłaszcza że celowaliśmy w inne miejsca kultury niż hiphopowe kluby, raczej w większe sceny i festiwale. A tu proszę, wystarczyło parę lat – ekologiczne hasła są wszędzie, mamy modę na dbanie o środowisko, zaś w NOSPR-ze hip-hop z muzyką żywą okazuje się powiewem super świeżości.
„Podróże po Amplitudzie” (2010)
Rahim: Moja solówka była dla mnie niewidzialną ścianą, która stała przede mną cały czas, a zarazem poprzeczką, której tak naprawdę nie było. To, co się we mnie nie zmienia, to upodobanie do współpracy z innymi ludźmi. Nie bez powodu cały czas jestem w jakichś zespołach, angażuję się w kooperacje, wymyślam projekty. Uważam, że przy burzy mózgów wychodzą lepsze rzeczy niż podczas samodzielnej kreacji. Wgrałem sobie film, że solo to kosmos totalny, że trzeba się wspiąć na wyżyny artyzmu. To długi czas mnie blokowało. Pewnego dnia powiedziałem, że p****olę, napiszę to, co we mnie siedzi, co czuję, co przyjdzie mi do głowy. I okazało się, że jak już się wyzwolisz, to to wcale nie jest takie trudne. Były utwory takie, jak „Sekunda”, które powstawały tak, że po prostu siadałem i je pisałem, wystarczyło wcześniej poukładać sobie w głowie. „Napinka” nie była niczym ponad zabawę słowem, wariacją w temacie „na pięciu napadło dziesięciu”. No dobra, nad „Darkside” siedziałem dłużej, ale to numer z przesłaniem na tyle głębokim, że trzeba się było dłużej pochylić. Jestem pewien, że następna płyta solowa nie będzie już dla mnie żadnym wyzwaniem.
„Prewersje” (2011)
Fokus: Sk***ysyńska płyta! Dojrzalsza od „Alfy i Omegi”, mojej pierwszej, lepiej od niej zrobiona, w poważniejszym studiu, z poważniejszym producentami (Lukatricks/Jajonasz, White House, The Returners, O.S.T.R.), bo przecież ten pierwszy krążek, to jeszcze produkowałem sobie trochę sam. W pewnym momencie byłem po prostu wściekły i dużo jest na „Prewersjach” skażonych tym obserwacji. Sam utwór tytułowy pokazuje to jedno wielkie „wyp****alać” („Ogarnia mnie furia, kiedy mam przed sobą durnia / Powie coś i wiem, że w głowie gnój ma, to mnie wk***ia!”). Tytuł nawiązuje zaś do tego, że kiedy chodziłem ze wstępnymi „przedwersjami” ze studia na słuchawkach, to powiedziałem „c***, damy to tak”. Dopiero potem udało mi się opanować i miał miejsce normalny mastering. Do moich ulubionych numerów należy „Lament”, który jest poetycki i ponadczasowy, przypinam go do obecnego świata i pasuje.
„Rekontakt” (2012)
Rahim: Pierwszy album po naszej rozłące, kiedy robiliśmy solowe projekty. Trzeba się było na nowo dostroić, bo przez siedem lat zajmowały nas odmienne rzeczy i słuchaliśmy innej muzy – Fokus elektroniki, ja rapu. Widywaliśmy się, ale dużo rzadziej niż przy standardowej współpracy. Postanowiliśmy więc na wspólny wyjazd do miejsca, gdzie nikt nas nie zna, co okazało się receptą na lata w kwestii znajdowania wspólnego mianownika i skupieniu na tym, na czym skupić się przy płycie trzeba.
Fokus: Musieliśmy znaleźć wspólny język. Połączyło nas wtedy Foreign Beggars. I wtedy padło – „a wiesz, jest taki DiNO”. Klocki wskoczyły na swoje miejsce i od razu padło – „Dobra, robimy!”. Chcieliśmy poszukać innych kierunków, DiNO zawiercił w głowach. To nie była płyta do puszczania na luzaczku, żeby leciała se w tle.
Rahim: Krążek nie jest bez związku z poprzednim. Kiedy DiNO był w Holandii na saksach, miał na słuchawkach naszą „Recepturę”. I mega się jarał, bo wcześniej nie słuchał polskiego rapu, tylko klimatów a la The Prodigy.
Fokus: „Rekontakt” to szczera płyta. Tak jak Pezet miał na niej u nas w „Niemiłości” swoją przelotkę miłosną, tak miałem ją i ja, na większej części albumu. Którąś z kolei, bo ja przecież normalnie nie mogę. Na „Recepturze” cierpiałem w „Nie ma czym oddychać” – narzekania na rzeczywistość i zrzucanie z siebie odpowiedzialności zawsze się sprzedadzą. Tym razem większość numerów ma tę damsko-męską nutę. Kawałek jest na jakiś temat, Sebastian normalnie go porusza, podczas gdy ja znowu o dupach zaczynam gadać. To nienormalne, ale właśnie szczere. Smutny artysta to dobry artysta, a ja mogłem się wykrzyczeć.
Rahim: Wśród gości jest jeszcze Lilu – solo i z Emilią, Grizzlee i Łona, który ma chyba do nas jakiś sentyment. Mamy rzadki kontakt, ale jak się już przydarza, to czuję z tym gościem dobrą energię. Ja się mega jaram tym, co on robi, a on nas mega szanuje. I to słychać w „Veto”. Poza tym jak prawnik dostaje temat „Veto”, to jak może nie napisać?
„Reversal” (2014)
Fokus: Dominujący na „Reversalu” producent DiNO wywodzi się z muzyki elektronicznej, jej słucha. A my już wiedzieliśmy na co go stać i jak można z nim popłynąć. Zarzucał nas swoimi dokonaniami. Super gęsto jest u niego z tymi samplami. I cuda dzieją się podczas aranżacji – nagrywasz do pętli, a potem słyszysz nowy numer, bo facet tworzy nowe linie melodyczne, wpuszcza kolejne próbki. Mówiliśmy mu czasem: „Ej, ej, wstrzymaj konie, bo to niekoniecznie o to chodzi”. Na pewno wręcz tryska nowymi rozwiązaniami.
Rahim: DiNO jest wielkim detalistą. Dba o naprawdę każdy szczegół w kawałku, każdy akcent w wersie, jeżeli zostawialiśmy w tekście dziurę – nie musieliśmy się o nic martwić, bo mieliśmy pewność, że będzie wiedział, co z nią zrobić. Jest akuratny do co milimetra i nie spotkałem tego u żadnego innego producenta. Każdemu życzyłbym współpracy z kimś takim. Zmusza raperów do używania wyobraźni. Oni dobudowują, on obudowuje, powstaje dzieło. Dlaczego nie cała płyta z tym gościem? Bo inni też coś przysyłali. Kiedy usłyszeliśmy takie „Życie jest piękne” Snobe’a, mega nam się obydwu podobało.
Fokus: Mimo, że ten Timbalandowy bit jest zupełnie nie w naszym klimacie. „Habitat” Zeteny chwyta za serce i fajnie, że wszystko, łącznie z klipem, tak w nim zagrało.
Rahim: Albo „Przeciwwagę” BRK – ledwie usłyszałem, już miałem napisany na kolanie tekst. Wróćmy jednak na chwilę do DiNO, bo trzeba powiedzieć o „Patrzę w przyszłość”. Jako że w Polsce zaczynała się moda na elektronikę, to spodziewaliśmy się, że ludzie za nim pójdą. Nie poszli. Niespełniony singel, bardzo niedoceniony numer.
Fokus: Lubię nasze teksty z „Serum”. Są dojrzałe, ujęte w formie listu. Mądrzejszych zwrotek nie napisaliśmy. A przynajmniej nie na ten album.
„Reset” (2017)
Fokus: Resetowaliśmy się po życiu. Po natłoku wrażeń i wydarzeń. Po biegu.
Rahim: Po wirze twórczym. Dużo się działo, a my nie resetowaliśmy się po roku, a po dwudziestu latach nie zawsze fajnych sytuacji. Wyjechaliśmy do Zakopanego zebrać myśli. Potrzebowaliśmy nowej energii, którą tam znaleźliśmy. Poczuliśmy się lepiej i już wiedzieliśmy, że tytuł nie może być inny.
Fokus: „404” z Kalibrem 44 wydarzyło się w realiach katowickich, studyjnych. Na płytę zapraszaliśmy już wcześniej, ale wtedy się nie udało.
Rahim: Po całej tej ciągnącej się latami aferze, kiedy to Magik opuścił szeregi Kalibra, ludzie przypisali nam wspólną nienawiść. Nigdy tak nie było. Trwało natomiast poszukiwanie sensacji – wystarczyło, że Dab niezbyt pochlebnie wypowiedział się o filmie „Jesteś bogiem”, a już szła fama, że „konflikt, konflikt”. Moja współpraca z Dabem trwała od lat, tylko dopiero teraz udało się połączyć nas wszystkich. Może nie „udało się”, tylko po prostu do tego doprowadziliśmy.
Fokus: Magiera dołożył bit, w którym poczuliśmy ducha starego Wu-Tangu.
Rahim: Zrobił go na potrzeby tego utworu, ale na początku pracy nad „Resetem” braliśmy od niego wszystko to, co najstarzej brzmi. Nie wiedział nawet czy ma sesje do tych bitów. A zamykając już temat kawałka – Kopruch dołożył klip, za który dostał nagrodę w postaci YACH-a.
Fokus: Mam jeszcze innych faworytów. Na pewno „Z buta w drzwi”, „Czarne lustra”, to dziwne „Nigdy stop”.
Rahim: I jeszcze dziwniejsza „Krzyżówka”. Kawałek koncepcyjny, po wszystkim jeszcze zremiksowany, bo nasz bit został już opylony.
Fokus: Ale z Magierą tak to już jest, że umie podmienić bit dobry na jeszcze lepszy.
„Renesans” (2019)
Rahim: Głowa i myśli oczyszczone po konceptualnym „Resecie”. To powinno być słychać po naszych tekstach. Dlaczego „Renesans”? Bo to jak w tej piosence z „Czterdziestolatka”. Pół życia za nami, jasne. Ale drugie pół dopiero się zaczyna. Widzimy tę szklankę do połowy pełną. Jesteśmy tu na nowo, z pełnym spokojem w duszy, nie zważając na terminy i oczekiwania.
Fokus: „Renesans” wyróżnia dopasowanie Magiery do nas. Albo nas do Magiery. Podczas gdy poprzednia płyta była jeszcze eksperymentem, tym razem w pełni zrozumieliśmy się muzycznie.
Rahim: Taka „Burza mózgu” wychodzi poza ramy hip-hopu. To jest po prostu muzyka, jazzująca kompozycja. Mega lubię ten numer.
Fokus: Na albumie wszystko wyszło naturalnie, bezciśnieniowo i z rozbiegu. Kilka tematów było zaległych, zarzuciliśmy kilka nowych, na przykład inspirowani bitami. Ale zdarzało się też dopasowywanie podkładów do koncepcji numerów. Teledysków jest tak dużo, bo kawałki nam się naprawdę podobają.
Rahim: Pierwotnym zamysłem było zaproszenie polskich składów, którymi jaraliśmy się na początku naszej podróży hiphopowej. Wyszło na to, że spora część tych ekip nie działa albo się nie lubi, więc może wpaść połowa. Wynikały różne dziwne przyczyny – trochę osób nie miało czasu, inni obiecywali i się nie wywiązywali. Ale to było myślenie jeszcze przed płytą. Potem, gdy już kawałki mieliśmy, zastanawialiśmy się, kto by fajnie pasował. Na bieżąco odzywaliśmy się do tych, którzy ostatecznie na krążku się znaleźli.