„Z mojej strony neo punk rocka i dużo skakania” - rzucił Tymek. „Niecodziennego wydarzenia, wyzwania muzycznego” - dodał Otsochodzi. Tak, kilka dni wcześniej, ci dwaj artyści odpowiadali na pytanie, czego można się spodziewać po ich spotkaniu na tej imprezie.
Red Bull SoundClash to znane na całym świecie wydarzenie, podczas którego wykonawcy rywalizują ze sobą na utwory własne, covery oraz zapraszają do występów gości specjalnych. Całość podzielona jest na kilka tematycznych rund, pełnych zaskakujących zwrotów akcji i muzycznych niespodzianek. Artyści występują na dwóch, ustawionych naprzeciw siebie i rozdzielonych publicznością scenach, i to widownia decyduje na koniec, który zespół wygrywa ten koncertowy pojedynek. Z pomocą decybelomierza mierzony jest największy aplauz. Kto zbierze najgłośniejszy - schodzi ze sceny z tarczą. Ale wcześniej każdy z nich musi się trochę napocić. Czy nawet sprostać pierwszemu takiemu wyzwaniu w swoim życiu.
Zobacz powtórkę Red Bull SoundClash
Szczerze? Nie myślałem, że kiedykolwiek...
„Pierwszy raz gram całą sztukę z własnym zespołem” - przyznawał przed pojedynkiem Otsochodzi. Podkreślał, że praca z instrumentalistami, cała ta robiona wspólnie „żywa” muzyka, to niesamowite doświadczenie, którego wcześniej jako raper nie miał okazji w takiej wersji spróbować. Dla Tymka, choć gra z zespołem regularne koncerty, to też był skok na nową wodę. „Szczerze? Nie myślałem, że kiedykolwiek będę uczyć się tekstów Otsochodzi. Myślę, że vice versa” - komentował po pierwszych próbach.
Rzeczywiście, każdy pojedynek spod znaku Red Bull SoundClash to wydarzenie z kategorii zaskakujących i niepowtarzalnych. Raz zagrane, więcej się nie powtórzy. Na występ swojego ulubionego wykonawcy, jeśli ten tylko koncertuje, można iść nawet kilka razy w roku. Na Red Bull SoundClash z udziałem Tymka i Otsochodzi - tylko raz. Sytuacja była więc zupełnie wyjątkowa, druga taka szansa, by zobaczyć na żywo i posłuchać tak rywalizujących ze sobą artystów, już się nie powtórzy.
Szczerze? Nie myślałem, że kiedykolwiek będę uczyć się tekstów Otsochodzi. Myślę, że vice versa
Wyjątkowa była też dramaturgia – znacznie większa niż na typowym koncercie. Przede wszystkim nikt z publiczności nie wiedział, czego spodziewać się po kolejnej rundzie, ani czym zaskoczą w nich Tymek i Otso. Odpowiednio atmosferę podgrzewały też prowadzące całą imprezę Sworo oraz DJ Tycjana. To one zresztą rzuciły artystom chyba największe wyzwanie w rundzie The Clash. Ale do niej zaraz dojdziemy.
Przejmujemy sceny!
Początek Red Bull SoundClash – runda The Warm Up – to była jeszcze swoista rozgrzewka. Rozpoznanie terenu, napięcie muskułów. Tymek i Otsochodzi zagrali w niej po trzy wybrane ze swojego repertuaru utwory. Ten pierwszy przywitał się z publicznością numerami: „80’s”, „Oczko w głowie” i „Rainman”, Otso rzucił „Worki w tłum” (z płyty OIO), potem „Bon voyage” i „Nie nie”.
Widownia była bardzo na tak. Entuzjastycznie przyjęła też wykonanie klasyka „Każdy ponad każdym” WhiteHouse i WWO, który zabrzmiał w drugiej rundzie The Cover. Wybierając właśnie ten numer, Otsochodzi i Tymek pięknie ukłonili się hiphopowej starej szkole. Z pewnością „Marysia była lekko w szoku”, ale „dumna w pełni”. Całkiem zdrowo rozwijała się też rywalizacja między raperami i ich zespołami.
„Grało nam się zajebiście! Kiedy już wszystko się zaczęło, czuliśmy, że musimy to zagrać na dwieście procent" - mówił Michał Sarapata, muzyk z zespołu Tymka. Mocno „poużywać” sobie mogli w rundzie kolejnej – Takeover – w której jeden team przejmował utwór drugiego i na odwrót. Jeśli ktoś wcześniej zastanawiał się, jak może brzmieć „Mare” z repertuaru Tymka w wykonaniu Otsochodzi albo jak Tymek zinterpretuje „Nowy kolor”, podczas Red Bull SoundClash dowiedział się nie tylko tego. Podobny muzyczny zabieg spotkał jeszcze numery „Jeden uśmiech twój” oraz „Yessirski”. Każdy zabrzmiał na swój sposób wyjątkowo, każdy zyskał drugie, zaskakujące życie. Jeśli raperzy tuż przed Red Bull SoundClashem pytani, czy kojarzą najbardziej osobliwy cover, jaki do tej pory wykonali, błądzili z odpowiedzią gdzieś w pamięci, tak po Red Bull SoundClashu powinni zacząć listę odpowiedzi właśnie od tych przejęć.
Pierwszy raz gram całą sztukę z własnym zespołem
4 min
Red Bull SoundClash - Tymek vs Otsochodzi - "Yessirski"
Tymek i Otsochodzi w jednej z rund muzycznego pojedynku Red Bull SoundClash - zobacz, jak wyglądało przejęcie numeru "Yessirski".
Euforia poza kontrolą
Pojedynek Tymek vs Otsochodzi reklamowaliśmy jako starcie dwóch młodych raperów i ich dwóch różnych podejść do hip-hopu. Ale ich występ wychodził daleko poza ramy tego gatunku. Zresztą ani Tymek, ani Otso, nie chcą dać się zaszufladkować. Tymek podkreśla, że stara się iść pod prąd i szukać dla siebie cały czas nowych rozwiązań, Otsochodzi chce, by po latach jego nieoczywiste brzmienie mogło być było inspiracją dla innych twórców.
Że mają na to papiery, pokazali w następnej rundzie The Clash, na początku której Sworo i Tycjana rzuciły im spore wyzwanie: zagrać swoje numery w zupełnie nieswoich klimatach. Raperzy grający jazz? A może punk czy techno? Takie rzeczy tylko tutaj. W jazzowym klimacie wybrzmiało „Jeziorko” Tymka i „Amerykańskie teledyski” OIO. Mocy techno miało nabrać „Poza kontrolą” oraz „Dla mnie” (choć tu techno było tylko umowne , Otsochodzi zinterpretował to bardzo po swojemu), a punkowego pazura „Anioły i demony” i „Euforia”. Towarzyszyło temu pogo wśród publiczności czy nawet rozbijanie na scenie gitary.
4 min
Tymek - "Poza kontrolą" - Red Bull SoundClash
Zobacz i posłuchaj hitu Tymka "Poza kontrolą" w koncertowym wykonaniu podczas Red Bull SoundClash.
Tak już jest na Red Bull SoundClash. Spodziewaj się niespodziewanego. Wisienką na koncertowym torcie tego pojedynku jest jeszcze runda The Wildcard, w której artyści zapraszają na swoją scenę gości. Jakich? Tego nie wiadomo do samego końca. Nazwa tej rozgrywki nie jest przypadkowa – siła gościa, posiadacza koncertowej dzikiej karty, może zdecydować o losach całego starcia. Przed trzema laty, gdy podczas Red Bull SoundClash rywalizowali Grubson i Krzysztof Zalewski, publiczność na widok Beaty Kozidrak zaproszonej przez tego pierwszego niemal eksplodowała.
Tym razem mieliśmy okazję oglądać m.in. gościnny występ Szczyla u Tymka. Kto słyszał wcześniej ich wspólny numer „Anastazja”, ten być może trafił z typowaniem. Ale na pewno trudniej było przed Red Bull SoundClashem zgadnąć, kto finalnie zbierze podczas imprezy najgłośniejszy aplauz. Pierwszą punktowaną rundę „na głosy” wygrał Otsochodzi, drugą i trzecią Tymek, w czwartej padł remis. Finalnie górą okazał się autor „Języka ciała”, który wybrzmiał jeszcze na koniec.
Fajnie było zagrać taki koncert, przy okazji reinterpretując legendarny utwór
3 min
Otsochodzi - "Amerykańskie teledyski" - Red Bull SoundClash
Numer "Amerykańskie teledyski" z płyty OIO w koncertowym wykonaniu Otsochodzi. Zobacz, jak to zabrzmiało podczas Red Bull SoundClash.
„Nie ma nic lepszego!"
Zliczający przez cały wieczór oklaski i wrzaski publiczności decybelomierz przechylił się ostatecznie na korzyść Tymka, który po ogłoszeniu wyników mówił: „To była bardzo fajna produkcja. Fajnie było zagrać taki koncert, przy okazji reinterpretując legendarny utwór. To była super sprawa”.
Grający w jego zespole producent i muzyk Wojtek Urbański dodawał: „Zajebiście się bawiłem. To było super doświadczenie i nowa rzecz do naszej muzycznej kolekcji. Tego rodzaju wydarzenie stymuluje kreatywność. Często utwory artystów traktowane są jako nietykalne twierdze, a tutaj mieliśmy duże pole do popisu. Muzyka to jest przecież zabawa, więc pokazywać to taki w sposób? Nie ma nic lepszego!”.
„Nie graliśmy wcześniej wielu rzeczy, jak dzisiaj. Na przykład zakończenie kawałka „Poza kontrolą” - tutaj wroty zostały tak odpięte, że pojawiły się zupełnie nowe sytuacje na scenie i to było świetne" - dodawał Michał Sarapata.
5 min
Tymek - "Język ciała" - Red Bull SoundClash
Zobacz finałowy numer muzycznego pojedynku Red Bull SoundClash: "Język ciała" w wykonaniu Tymka.
Każdy, kto choć trochę znał twórczość Tymka i Otso wiedział, że ten drugi, gdy gra show, to „zawsze pięć na pięć”; kiedy idzie w bal, „zawsze pięć na pięć”. Tymka noszą na rękach, kiedy skacze w tłum, „mówią: rozje*ane, co? Rozje*ane”. Ale nawet ci, którzy nie śledzą ich poczynań na bieżąco, oglądając ich zmagania na Torwarze musieli dostrzec na dwóch scenach szczerą radość z grania i muzycznej rywalizacji. Panowie spotkają się pewnie niebawem znowu na jakimś festiwalu, grając gdzieś po sobie koncertowego seta. Ale to Soundclashowe spotkanie, ten piosenkowy cios za cios i oni, i my, będziemy pamiętać jak żaden inny występ.
Partnerem wydarzenia były marki: Samsung oraz Snipes.
Patronat medialny objęli: Onet, Noizz i Radio Eska.