Robert Karaś
© Rajmund Nafalski / nafalski.pl
Ironman

Wywiad z rekordzistą świata Double Ironman

Polak został rekordzistą świata w triathlonie na dystansie dwukrotnie dłuższym, niż ten najsłynniejszy, z zawodów Ironman na Hawajach.
Autor: Krystian Walczak
Przeczytasz w 9 minPublished on
28-letni Robert Karaś jest młody jak na utytułowanego długodystansowca. Być może to jego atut, ponieważ 10 czerwca ustanowił rekord świata na podwójnym dystansie Ironmana. Na zawodach Double Ultratriathlon Emsdetten w Niemczech, 7,6 km pływania, 360 km roweru i 84,4 km biegu pokonał w 19 godzin 44 minuty i 42 sekundy. Nie dowierzasz? Potwierdzamy. Pełny dystans, czyli klasyczny Ironman (na przykład na mistrzostwach świata w Kona na Hawajach) ma 3,8 km pływania, 180 km roweru i 42,2 km biegu. Zmagania w Emsdetten ukończyło 53 zawodników, w tym 2 kobiety. Na mecie Robert miał 29 minut przewagi nad najszybszym z rywali.
Ironman to za mało? Skąd wziął się pomysł na udział w takich zawodach?
Tak naprawdę nie miałem głównego celu na ten rok. Moim marzeniem było dostać się na Hawaje, na Kona, na zawody na pełnym dystansie, ale nie miałem środków, żeby to zrealizować. Zobaczyłem, że jest wyścig na podwójnym Ironmanie i szansa na rekord świata. Wiedziałem, że zawsze miałem predyspozycje do długich dystansów, i że to na pewno wyjdzie. Zdecydowałem w styczniu. Miałem wystartować w marcu, w Orlando na szybkiej trasie, gdzie byłem pewny rekordu, ale zabrakło mi funduszy i przełożyłem start na czerwiec na Niemcy. Jadąc tam nie sądziłem, że padnie taki wynik, bo wiedziałem, że trasa jest bardzo kręta, ma wiele nawrotów i zatrzymań do zera. Chciałem po prostu pojechać i walczyć o zwycięstwo. O tym, że jest szansa na rekord, dowiedziałem się od spikera po 60-tym kilometrze. (dop. pływanie odbywało się w 50-metrowym basenie, gdzie do przepłynięcia było 152 długości. Rower miał 76 okrążeń, a bieg 60)
Jak wyglądały przygotowania do takich zawodów?
Triathlon trenuję od kilku lat i tak naprawdę to było całe moje przygotowanie. Ponieważ od początku ścigałem się na długim dystansie, na Ironmanie, to było mi łatwiej zrobić specjalistyczny trening pod ultra. Tych kilometrów nie było wiele więcej. Tym bardziej, że wyścig był na początku czerwca, a styczeń, luty i marzec przepracowałem tak samo jak zawsze. W okresie przygotowawczym na trening poświęcałem około 30-35 godzin tygodniowo i więcej nie dałbym rady przerobić. Nikt by nie dał. To jest około 6 godzin treningu dziennie, przez 6 dni w tygodniu. Jeden był na regenerację. Zmieniły się tylko widełki – zakresy intensywności, na których przebywałem. Można powiedzieć, że to było nawet łatwiejsze niż przygotowania do Ironmana, bo mniej przebywałem w strefach, gdzie trzeba być bardziej skupionym i więcej z siebie dać.
Trening na pełnym etacie…
Dokładnie, a do tego trzeba było jeszcze trochę popracować, żeby zarobić na wyjazdy, więc było to bardzo męczące i wymagające.
Dla większości ludzi Ironman to kosmos, ale ty zaliczyłeś dystans dwukrotnie dłuższy. Jakie są podstawowe różnice pod względem samego startu – na przykład w odżywianiu?
Odżywianie jest zupełnie inne. Do pewnego momentu jest podobnie, ale na Ironmanie podczas pływania nie spożywa się pokarmu, a tutaj trzy razy, co 2 km, miałem karmienie. Do piątej godziny karmienie było takie samo. Zjadłem około 15 żeli, kilka bananów, batonów energetycznych, do picia była woda i izotonik, a potem zwymiotowałem. Nie da się pociągnąć całego dnia na samych żelach. Trzeba było zmienić pokarm. Mieliśmy to ustalone z dietetykiem. Doszło dodatkowe pożywienie, na które składały się zmrożone truskawki zmiksowane do picia oraz zblendowana wołowina z ryżem i cukinią. Na zmianę, co 8 minut, jadłem zupę z wołowiną i truskawki. Tak samo było na biegu. Na wyścigu ultra człowiek odżywia się częściej. Normalnie podczas maratonu, kończącego zmagania na długim dystansie, już prawie nie jem. Tutaj maksymalna przerwa od jedzenia wynosiła 20 minut. To był debiut, nie było wiadomo jak mój organizm się zachowa, więc cały czas byliśmy na łączach z dietetykiem. Pokarm na pływaniu teoretycznie był niepotrzebny, ale było wiadomo, że jeśli go nie przyjmę, później to się odbije i będzie trzeba nadrabiać straty kaloryczne. Odżywianie na pływaniu było ważne, żeby nie odcięło mnie na rowerze. Po prostu ładowaliśmy organizm cały czas, żeby to paliwo było wciąż na fullu.
Oprócz tego, różnica jest taka, że tutaj masz swój support, podczas gdy w Ironmanie pomoc z zewnątrz jest niedozwolona.
Tutaj support jest dozwolony, a nawet niezbędny. Bez niego nikt nie dałby rady ukończyć wyścigu. Każdy zawodnik miał swoją ekipę, która miała swój namiot i swoją strefę, poza którą nie mogła wychodzić. Tylko w tej strefie mogli podawać wszystko, czego zawodnik sobie życzył. Na nawrotce, po każdej pętli krzyczałem do nich. Powiedziałem, że zwymiotowałem, a oni dzwonili do dietetyka, który kazał mi podać wodę, a potem truskawki… I tak co 8 minut.
Czy sprzęt się jakoś różni? Jest jakiś trisuit, który nie obciera na takim dystansie, albo pianka, która ma specjalny krój?
Pianka jest ta sama. Strój jest o tyle inny, że dwuczęściowy, żeby było łatwiej się załatwić. Na krótszych wyścigach stosuję jednoczęściowy. A jeżeli chodzi o otarcia, to po prostu zastosowałem więcej wazeliny i wodoodpornego żelu na otarcia - żadnych otarć nie było. Rower, ilość bidonów, wszystko tak samo jak na długim dystansie.
Robert dojeżdża do T2 po przejechaniu 360 km

Robert dojeżdża do T2 po przejechaniu 360 km

© shajek-fotografiert.de

Jesteś młodym chłopakiem. Wydawałoby się, że takie dystanse są stworzone dla 30-40 latków, którzy może nie dysonują już niezwykłą szybkością, ale są całkiem wytrzymali.
Też myślałem, że taki dystans zrobię sobie na zakończenie kariery, ale wiedziałem po prostu, że nie zrealizuję w tym roku swojego celu, swojego marzenia, że się nie dostanę na Hawaje, więc wybrałem ten wyścig. To nie jest tak, że ja bardzo chciałem to zrobić, albo Ironman to było za mało… Po prostu nie widziałem innego wyjścia. Mogłem dalej ścigać się gdzieś w Polsce na połówkach (dop. połowa dystansu Ironmana), czy Ironmanie, ale nie czułem takiej potrzeby. Spróbowałem czegoś nowego, wiedząc, że mój organizm ma do tego predyspozycje i że jestem w stanie pobić rekord. Na pewno teraz wrócę do Ironmana, postaram się pozyskać sponsorów i chcę się ścigać na Hawajach za rok - w pro, w elicie. Tego dokonało trzech, czy dwóch Polaków w historii. Chcę tam być i ścigać się z najlepszymi na świecie, na największym, najbardziej prestiżowym wyścigu, a nie bawić się w ultra, bo na to mam czas. Jestem jeszcze młody, to prawda. Jeszcze kiedyś to zrobię i ten rekord pobiję.
Na pewno znasz historię Jerzego Górskiego, który został mistrzem świata Double Ironman w 1990 roku. Właśnie powstał o nim film. Jeszcze za bardzo nie można go zobaczyć w kinach, a już trzeba kręcić nowy…
Nie, nie myślę tak. Ale fajnie, że ukazuje się w takim momencie, bo przynajmniej więcej ludzi dowie się o tym, czym jest triathlon, a tym bardziej czym jest wyścig Double Ironman - ultra. Dzięki temu może więcej osób doceni mój sukces. Taki film na pewno pomoże w promocji tego sportu i tego dystansu. Wiele osób nie jest w stanie sobie tego wyobrazić, czy zrozumieć, a dzięki temu, że ktoś zobaczy film, może będzie w stanie to sobie bardziej przybliżyć.
Trenujesz w okolicach Elbląga?
Zimę przepracowałem w Hiszpanii, a od kwietnia jeździłem po Polsce. Trenowałem u kolegi w Poznaniu, który jest na wysokim poziomie sportowym. Razem się napędzaliśmy i razem ćwiczyliśmy. Trochę czasu spędziłem w Gdańsku, gdzie byli moi dwaj koledzy z supportu. Byli przy długich treningach, gdzie ktoś musiał jechać obok na rowerze i podawać mi picie. Trenowałem też w Warszawie i w Elblągu ze swoimi zawodnikami.
Robert Karaś podczas podwójnego maratonu

Robert Karaś podczas podwójnego maratonu

© shajek-fotografiert.de

Jesteś trenerem triathlonu. Z tego się utrzymujesz? Bo widziałem też w twoich wynikach, że rywalizowałeś jako strażak.
Jeszcze w zeszłym roku byłem strażakiem. Odszedłem z pracy i postanowiłem realizować się w triathlonie. Założyłem swoją drużynę triathlonową i trenuję amatorów, którzy ścigają się w zawodach.
No to twoi zawodnicy mają teraz dobry wzór do naśladowania.
Wiedzą, że dobrze trafili. Mnie nikt nie trenuje, dlatego wiadomo, że system treningowy, który realizujemy z bratem, bo razem prowadzimy tę drużynę, działa. Daje mi to też do zrozumienia, że zrobiłem dobrze decydując się na taki krok i kiedyś będziemy mieli wielką, silną, rozpoznawalną w kraju drużynę.
Mówisz, że prowadzisz drużynę z bratem… Czy może masz coś wspólnego z Sebastianem Karasiem, który ustanowił niedawno rekord Polski w 24-godzinnym pływaniu na basenie, a wcześniej rekord Polski w przepłynięciu Kanału la Manche?
Sebastian to mój brat, który pływa na długich dystansach. Ja trenuję triathlon. Razem prowadzimy firmę i można powiedzieć, że razem się napędzamy i przygotowujemy do tych długich wyścigów. Razem łatwiej jest nam to znosić. Obaj wiemy przez co przechodzimy, bo każdy z nas wiele godzin spędza na treningu i wyścigach. Wspieramy się i napędzamy tym, że jeden i drugi to robi. Jak mam chwile zwątpienia, to motywuję się tym co robi Seba i odwrotnie.
Obaj macie na koncie niesamowite rekordy. Rodzice muszą być dumni.
Na pewno rodzice są dumni. Zawsze oglądają, śledzą wyścigi. Teraz całą noc odświeżali wyniki na komputerze. W momencie zawieszenia się systemu już panikowali, także bardzo to przeżywają. Tak samo u Sebastiana. Jak płynął przez Kanał la Manche, czy Bałtyk, całą noc śledzili łódkę, jak zmienia się jej położenie na ekranie. Bardzo nas wspierają i cieszą się z tego co robimy. Tak naprawdę dzięki nim poszliśmy na pływalnie i trafiliśmy na sport. Oni nas do tego pchnęli.
Robert na mecie Double Ironmana z rekordem świata

Robert na mecie Double Ironmana z rekordem świata

© Bernd Oberheim

Na koniec rozprawmy się z mitem, albo potwierdźmy fakt. Jest taki żart: Po czym poznasz triathlonistę? Sam ci to powie… Czy tak jest w rzeczywistości?
Słyszałem o tym, ale ja staram się nie chwalić. Nie zdradzam kim jestem, chyba, że ktoś zapyta co robię. Wtedy wiadomo, że trzeba powiedzieć. Nie spotkałem się nigdy z tym, że ktoś na pierwszym spotkaniu wystrzeli z tym czym się zajmuje, kim jest i co zrobił. Słyszałem o takim micie, że triathloniści tacy są, ale ja się z tym nie spotkałem.
Ale o twoim sukcesie trzeba mówić głośno i mam nadzieję, że twój wynik na podwójnym Ironmanie pozwoli ci zdobyć sponsorów i spełniać marzenia na krótszym dystansie. Dzięki za rozmowę!
Wyniki Roberta z zwodów Double Ironman w Niemczech:
Pływanie 7,6 km - 1:47:30
Rower 360 km - 10:33:45
Bieg 84,4 km - 7:23:28
Razem - 19:44:42