Techniczne zaskoczenie
Zespół z Milton Keynes przystępował do tegorocznego sezonu z nowym bolidem. Model RB20 miał okazać się godnym następcą legendarnego RB19, który wygrał wszystkie wyścigi w sezonie 2023 poza GP Singapuru. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Choć na początku kampanii 2024 auta Maxa Verstappena i Sergio Pereza były bardzo szybkie, w miarę upływu czasu stawało się jasne, że zespół poszedł z ich rozwojem w ślepą uliczkę. Konkurencja tymczasem nie spała i rywalom udało się nadrobić straty z pierwszych wyścigów. RB20 okazał się trudny w prowadzeniu i niestabilny, przez co reprezentanci Red Bulla musieli często walczyć bardziej z własnymi samochodami niż z rywalami.
Max Verstappen to jeden z najlepszych kierowców w historii Formuły 1, dlatego też mimo słabnącego z czasem auta był on w stanie osiągać doskonałe jak na aktualne możliwości wyniki. Największa zadyszka przyszła w drugiej części sezonu, kiedy aż 10 wyścigów z rzędu ukończył na pozycji innej niż pierwsza. Mimo to robił co mógł, aby minimalizować straty, w czym pomogły mu też błędy popełniane przez Lando Norrisa. To właśnie on był największym rywalem Holendra do tytułu.
Zmiany personalne
Nie sposób omówić sezonu 2024 Formuły 1 w wykonaniu Red Bulla bez wspomnienia o osobach, które zdecydowały się zakończyć współpracę z ekipą z Milton Keynes. W ostatnim czasie najważniejszą było zastąpienie Sergio Pereza Liamem Lawsonem. Nowozelandczyk od przyszłęgo roku będzie partnerem Maxa Verstappena, podczas gdy Meksykanin pozostanie związany z Red Bullem w innej roli. Młody zawodnik będzie musiał nauczyć się nie tylko nowego bolidu, ale i jazdy w czołówce F1. Wierzymy, że szybko okrzepnie i na dłużej zagości na czele stawki.
Najważniejsze osoby, o których już wcześniej wiadomo było, że zmieniają barwym, to przede wszystkim Adrian Newey i Jonathan Wheatley. Pierwszy z nich będzie odpowiedzialny za budowę kolejnych bolidów Astona Martina, natomiast drugi po przymusowym rocznym urlopie obejmie stanowisko szefa zespołu Audi, który pojawi się w F1 od sezonu 2026 w wyniku przemianowania istniejącego dotychczas Saubera.
"Czerwone Byki" będą musiały poradzić sobie bez głównego projektanta i dyrektora sportowego, ale w szeregach ekipy są osoby gotowe ich zastąpić, jak choćby Pierre Waché. Już od kilku lat współtworzy on bolidy Red Bulla i choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że pozostawał on w cieniu Neweya, w rzeczywistości wiele z jego koncepcji zmaterializowało się w kolejnych mistrzowskich maszynach. W porównaniu do utytułowanego Brytyjczyka uznawanego za geniusza aerodynamiki Francuz stawia bardziej na mechanikę samochodu. Przykładem tego w ostatnich latach były sprytne rozwiązania zwłaszcza w obszarze przedniego zawieszenia.
Jonathana Wheatleya ma zastąpić Gianpiero Lambiase, który w roli inżyniera wyścigowego dał się poznać jako ten, który jak nikt inny rozumie się z Maxem Verstappenem. Do licznych obowiązków Wheatleya należało m.in. nadzorowanie pracy mechaników oraz pilnowanie, aby zespół prawidłowo funkcjonował podczas weekendów Grand Prix. Jego obowiązki zostaną rozdzielone pomiędzy kilka osób.
Gianpiero Lambiase w wyniku zmian będzie współpracował ze Stephenem Knowlesem, który dotychczas był starszym inżynierem ds. strategii, a jego nowe stanowisko to szef ds. regulacji sportowych. W tej roli będzie on odpowiadał za dostosowanie bolidu do obowiązujących przepisów i pilnowanie, aby samochody były zgodne z regulaminem. Kolejne osoby awansowane w wyniku roszad to Richard Wolverson, nowy szef operacji wyścigowych oraz Gerard O'Reilly, nowy szef ds. operacji transportowych. Pierwszy z nich będzie nadzorował pracę ekipy w takich obszarach jak obsługa aut podczas wyścigów, natomiast drugi będzie sprawował pieczę nad logistyką i przemieszczaniem się zespołu po świecie.
Perspektywy na sezon 2025 Formuły 1
Red Bull zajął w sezonie 2024 trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Oznacza to, że będzie on miał do dyspozycji więcej czasu w tunelu aerodynamicznym na testowanie różnego rodzaju koncepcji i opracowywanie nowych elementów bolidu. Od kilku lat obowiązują bowiem w F1 limity, według których im wyższą pozycję zajmuje dana ekipa w generalce, tym mniej czasu w tunelu otrzyma. Według tego przelicznika 100% czasu to 80 godzin, zatem w pierwszej połowie sezonu 2025 "Czerwone Byki" będą mogły spędzić na tego rodzaju próbach 64 godziny zamiast dotychczasowych 56.
Warto podkreślić, że ten limitowany czas dotyczy prób stricte aerodynamicznych, ale nie oznacza to bynajmniej, że nie można używać tunelu aerodynamicznego dłużej. Dozwolone jest bowiem używanie go do testowania rozwiązań niezwiązanych z aerodynamiką, takich jak np. efektywność i wydajność układu chłodzenia. Wbrew pozorom jest to istotna kwestia, ponieważ zespoły F1 bardzo kreatywnie podchodzą do takich prób.
W przeszłości Red Bull zastosował ciekawą sztuczkę, ponieważ postanowił sprawdzić efektywność aerodynamiczną poszycia w okolicach silnika i chłodnic. Zamiast więc umieścić w tunelu odpowiedni element i zużyć nieco czasu z przysługującej mu wówczas puli, ukształtowano chłodnice w taki sposób, żeby osiągnąć zakładany efekt aerodynamiczny, a potem testowano je tak długo, aż w nadanym im kształcie stały się wystarczająco wydajne, by uchronić bolid przed przegrzaniem.
W przyszłym roku mimo zmian personalnych w szeregach Red Bulla pozostanie wielu doświadczonych inżynierów, którzy z pewnością zrobią wszystko, aby zbudować jak najszybsze bolidy. W nadchodzącym sezonie "Czerwone Byki" będą musiały dać z siebie wszystko, by wygrać rywalizację z innymi zespołami, ale o ich wolę walki jesteśmy spokojni. Pod względem finansowym i logistycznym wszystko w zespole działa dobrze, natomiast aspekty techniczne będą niewiadomą przynajmniej do przedezonowych testów w Bahrajnie. Mamy jednak nadzieję, że za kilka miesięcy znów zobaczymy Red Bulla na szczycie.