Ambitny sportowiec, Jaan Roose postanowił dokonać tego, czego nikt wcześniej nie dokonał - przejść Cieśninę Mesyńską, czyli kawałek morza pomiędzy Sycylią a Włochami kontynentalnymi, po cienkiej taśmie nazywanej slackline. Aby to zrobić, 32-letni Estończyk musiał pokonać ponad 3600 metrów idąc na wysokości około 200 metrów nad wodą. Po drodze przeszedł więcej, niż wynosił poprzedni najdłuższy slacklie'owy spacer, czyli ponad 2 710 m, ale nie udało mu się uzyskać nowego rekordu świata, ponieważ upadł zaledwie kilka metrów od mety.
"Końcówki są bardzo, bardzo trudne. Robi się mocno pod górę i jednocześnie bardzo ślisko. To tak jakby jechać na rowerze pod niewyobrażalnie wielką górę. Każdy krok generuje duże zmęczenie, a jednocześnie zaburza stabilność" - komentował Filip Oleksik, polski slackliner i trickliner. "Jeżeli nie idzie się płynnym, rytmicznym krokiem, to taki moment staje się walką. Trudna jest także presja. Wie, że nie ma dużo czasu, cały świat na niego patrzy, i że rekord trzeba pobić. Ta presja przeplata się z radością, co jest zgubne. Do pewnego momentu jest to motor, który nas napędza, ale widząc 200-300 metrów przed sobą, patrząc na końcówkę, kiedy zostało już tak niewiele, najłatwiej jest popełnić błąd".
Przejście ponad 3,6 km na slackline wymaga równowagi, a także umiejętności, koncentracji i treningu. Mimo że Roose upadł po prawie trzech godzinach marszu po wystawionej na siłę żywiołów taśmie, znalazł siłę i motywację, by kontynuować swój marsz po krótkiej przerwie.
"Nie mam wątpliwości do siły i przygotowania fizycznego Jaana, natomiast największym hardkorem całości jest fakt, że musiał utrzymać skupienie przez tak długi czas. Przy takich highline’ach to mental robi większą robotę niż faktyczne przygotowanie fizyczne. On nie mógł stracić koncentracji nawet na sekundę" - podziwia swojego kolegę Filip. "Z bólem można walczyć. Ze zmęczeniem, głodem, czy pragnieniem też. Ale jak ci puści głowa, poślizgniesz się, albo nie trafisz nogą w taśmę, to może być koniec i to się może zadziać w ułamku sekundy. Z tego już nie wybrniesz".wynoszący 2 710 m - ale nie udało mu się osiągnąć nowego rekordu świata, ponieważ spadł zaledwie kilka metrów od mety.
Obejrzyj zapierającą dech w piersiach akcję na Red Bull TV:
Jaan Roose na linie z Włoch na Sycylię - na żywo!
Slackliner Jaan Roose próbuje być pierwszą osobą, która przejdzie pieszo przez Cieśninę Mesyńską - na linie.
Przez trzy godziny Jaan Roose dawał niesamowity pokaz umiejętności, skupienia i równowagi, dokonując bezprecedensowego wyczynu. Rozpoczął w Santa Trada w Kalabrii, a zakończył w Torre Faro na Sycylii, co czyni tę przeprawę epicką przygodą. Ogromna odległość, pogoda i przeszkody środowiskowe stanowiły dodatkowe wyzwanie. Slackline został rozciągnięty między starymi słupami linii energetycznej o różnej wysokości, co jeszcze utrudniało zadanie. Do ostatniej sekundy nie było wiadomo, kiedy zacznie się próba. Na odpowiednie warunki ekipa czekała kilka dni.
"Największą barierą są warunki techniczne, pogodowe, wytrzymałości materiałów itd. To co zrobił Jaan to już jest kosmiczny wyczyn i to było naprawdę trudne, ale jego kondycja fizyczna i warunki techniczne to równorzędne czynniki. Co do samego przejścia, nie chodzi tu nawet o siłę nóg, jak może się wydawać, ale na przykład o siłę rąk, które cały czas są trzymane w górze. Ciężko sobie wyobrazić sytuację, w której przez dwie godziny stoimy rękami do góry i jeszcze nimi ruszamy. Tutaj ręce dają możliwość pokonania taśmy zapewniając równowagę" - mówi Filip. I zwraca uwagę na jeszcze jeden fakt. Bycie pośrodku tak wielkiej przestrzeni, na tak dużej wysokości sprawia, że traci się wszystkie punkty odniesienia i trzeba je sobie znaleźć. "To jest już tak wysoko, że skupienie Jaana koncentruje się na taśmie, po której idzie. Jego pole widzenia zawężone jest do kilkudziesięciu metrów przed nim. Woda poniżej, nawet jeśli nie rusza się za bardzo, może utrudniać zadanie ponieważ stanowi jednolite tło. Jaan ma bardzo mały kontrast widząc taśmę i wodę pod spodem. To powoduje, że utrzymanie wzroku na jednym punkcie staje się trudniejsze niż np. pośród zielonych drzew, które bardziej kontrastują z taśmą".
Prawdziwa legenda slackliningu
Osiągnięcie Roose to nie tylko kamień milowy w sporcie, jakim jest slackline, ale także symbol odporności i determinacji. Mimo że Estończyk spadł, po chwili przerwy i napiciu się wody, którą miał ze sobą w plecaku, Roose ponownie wstał i szedł dalej, aż dotarł do wybudowanej po drugiej stronie cieśniny podpory linii energetycznej - stając się pierwszym człowiekiem, który przekroczył Cieśninę Mesyńską idąc po slacklinie.
"Czuję się 'jaantastycznie', jestem super szczęśliwy, trochę zmęczony i wyczerpany..." - powiedział na mecie Roose. "Stworzyłem historię, przeszedłem 3,6 km przez Cieśninę Mesyńską! To był długi spacer, pełen niespodzianek od początku do końca. Miałem pewne trudności, ale pogoda była dobra, spodziewałem się większego wiatru".
To był długi spacer, pełen niespodzianek od początku do końca.
01
Kim jest Jaan Roose?
32-letni Estończyk, Jaan Roose jest trzykrotnym mistrzem świata w slackliningu oraz pierwszym i jedynym sportowcem, który wykonał podwójne salto w tył na slacklinie. Roose jest również posiadaczem wielu rekordów świata i pierwszych na świecie przejść. Jego umiejętności pozwoliły mu wystąpić jako kaskader w hollywoodzkich produkcjach, jak Assassin's Creed. Pojawił się w MDNA World Tour Madonny.
Oprócz udziału w zawodach, Roose uwielbia podróżować po świecie i prezentować swój niesamowity talent. Poznaj jego najnowsze przygody ze slackliningiem w tle - tutaj.
02
Jak zachowuje koncentrację na slacklinie?
Roose pozostaje skupiony dzięki swoim niezwykłym zdolnościom. Kiedy koncentruje się na linie, jest tym tak pochłonięty, że w głowie może wyciszyć otaczający go hałas, taki jak przejeżdżające samochody, czy szum wiatru, utrzymując równowagę i koncentrację. Przyznaje jednak, że to intensywne skupienie może być wadą podczas highliningu, ponieważ ważne jest, aby być świadomym otoczenia. Roose wyjaśnia, że skupianie się wyłącznie na linie jest ryzykowne, ponieważ można przegapić ważne wskazówki, takie jak pobliski dron lub ptaki. Aby sobie z tym poradzić, nieustannie stara się zmieniać obiekt, na którym się koncentruje. W trudnych sytuacjach stosuje ćwiczenia oddechowe, aby się uspokoić.
Tego lata możemy być świadkami kolejnych rekordów. Filip zapewnia, że takie wyczyny jak te Jaana inspirują slacklinerów na całym świecie. "Wszyscy na maksa jarają się tym, co się dzieje. Wielu moich znajomych oglądało streama. Sami też staramy się do tego dążyć. Jako polska społeczność skupiona wokół slacka przymierzamy się do projektu 1,4 km w te wakacje. Chcemy pobić rekord Polski, aktualnie wynoszący 500 metrów. Rekordy mają znaczenie dla rozwoju samego sportu, dla jego promocji, ale również dla nas samych - pokonywania własnych możliwości".
Dowiedz się więcej