Team Red Bull Racing wykonujący pit-stop w stanie nieważkości
© Denis Klero
F1

Reżyser Andreas Bruns o filmowaniu pit-stopu w stanie nieważkości

Andreas Bruns nigdy nie doświadczył stanu nieważkości, ale nie przeszkodziło mu to w wyreżyserowaniu projektu o najbardziej niesamowitym pit-stopie w historii!
Autor: Phil Barker
Przeczytasz w 3 minPublished on
W samolocie Ilyushin zazwyczaj trenują kosmonauci, przygotowujący się do jak najlepszego zrozumienia własnego organizmu w stanie nieważkości. Ktoś jednak wpadł na pomysł, by do tegoż samolotu wpakować (i odpowiednio zabezpieczyć) samochód Formuły 1, team odpowiedzialny za pit-stopy, ekipę filmową oraz załogę samolotu. Takiego wyzwania w historii zespołu Aston Martin Red Bull Racing jeszcze nie było, ale wszyscy ci ludzie byli potrzebni do tego, by wykonać historyczny pit-stop w stanie nieważkości!
Filmowiec Andreas Bruns był niejako mózgiem tego projektu, a teraz opowiada nam o tym, jak sprawiono, że tak szalony pomysł udało się wcielić w życie.
Andreas, opowiedz więcej o projekcie wykonania pit-stopu w stanie nieważkości. Jak się do tego przygotowywaliście?
Wszystko planowaliśmy przez mniej więcej sześć tygodni. Dla mnie, jako dla reżysera, najważniejsze było zapoznanie się z nowym miejscem realizacji i zrozumienie, co chcemy dokładnie osiągnąć. Wykonanie pit-stopu w stanie nieważkości to jedno. To oczywiście niesamowite wyzwanie. Ale druga kwestia to transformacja tego w coś atrakcyjnego wizualnie, pomimo wszystkich ograniczeń – to było moje najtrudniejsze zadanie.
Ekipa Red Bull Racing przygotowująca się do lotu "kometą wymiocin"

Przygotowania do perfekcyjnego pit-stopu

© Denis Klero

Co stanowiło te ograniczenia?
Największym ograniczeniem był rozmiar samolotu – przezywam go "puszka sardynek". Musieliśmy opracować taki projekt, który pozwoli nam przezwyciężyć te kłopoty. Chcieliśmy też stworzyć odrobinę dramaturgii, nieco drocząc się z widzami, nie ujawniając wszystkiego od razu i sprawiając, że będą zastanawiali się, o co tu do diabła chodzi. Dopiero na koniec pokazujemy to, na czym polega bycie w stanie nieważkości.
Opowiedz o sprzęcie, jaki zabraliście na pokład.
Używaliśmy jednej, czasami dwóch, kamer Arri Alexa Mini z anamorficznymi obiektywami, bo tylko one mogły pozwolić uzyskać odpowiednie ujęcia. Do kilku ujęć wykorzystaliśmy lustrzanki i kamery do filmowania sportu, by uzyskać odpowiednie kąty oraz ruchy. A jak dużo sprzętu mieliśmy w sumie na pokładzie? Nie wiem. Ale mnóstwo!
To było twoje pierwsze doświadczenie stanu nieważkości. Jak przygotowywałeś się do pracy w tak niecodziennych warunkach?
Po otrzymaniu oferty, udałem się z moim szwagrem i siostrzeńcami do parku tematycznego, żeby zobaczyć, jak przeciążenia będą działały na mój organizm – i szczerze mówiąc, wszyscy po chwili byliśmy zieloni, a mi cały dzień zajęło dochodzenie do siebie. Po tym poczytałem więcej o lotach w stanie nieważkości i nie byłem pewien, czy fizycznie dam radę. Ale podjąłem się tego wyzwania, więc musiałem dać radę! Najlepszym rozwiązaniem, jakie znalazłem, było upewnienie się, że podczas lotów naprawdę będę miał dużo do zrobienia – i to chyba załatwiło sprawę.