Jeden jest tu od rozbujania karku, drugi dobrze wie, co to uliczne przeboje. Do tej pory mogli minąć się na backstage'u jakiegoś festiwalu, gdzie akurat każdy grał swój koncert, ale w takiej konfiguracji jak podczas tej imprezy dotąd się nie spotkali. Jeszcze zanim pojawili się w łódzkiej Atlas Arenie, w wywiadach z Red Bullem nie żałowali sobie komplementów. „Na pewno uwielbiam Kukona i mega jara mnie to, że będziemy ze sobą rywalizować na dwóch scenach” – mówił Oki, „Uważam go za doje*anego rapera, dlatego też zgodziłem się na udział w Red Bull SoundClash” – dodawał Kukon. Ale argumentów stojących za tym wydarzeniem nie tylko oni mieli więcej. Dla fanów każdego z nich nadarzyła się okazja, by uczestniczyć w widowisku wychodzącym poza ramy klasycznego koncertu. Zamiast jednej – dwie sceny. W miejsce typowej setlisty – specjalnie ułożony program złożony z kilku rund, w których zaplanowano najpopularniejsze numery z dyskografii i Okiego, i Kukona, ale też covery, i gości specjalnych. A pomiędzy nimi jeszcze głosowanie publiczności na najlepsze wykony – hałasem, co na miejscu zliczał koncertowy decybelomierz.
Zobacz powtórkę Red Bull SoundClash: Oki vs. Kukon
Bo muzyka to zabawa
„Tego rodzaju wydarzenie stymuluje kreatywność” – mówił rok temu, po pojedynku Red Bull SoundClash: Tymek vs. Otsochodzi, Wojtek Urbański, grający w zespole tego pierwszego. „Często utwory artystów traktowane są jako nietykalne twierdze, a mieliśmy duże pole do popisu. Muzyka to jest przecież zabawa!” – dodawał. A tutaj zabawa rzeczywiście dzieje się przez duże Z. Przede wszystkim bohaterowie tegorocznej edycji wydarzenia – Oki i Kukon – do tej pory grali na żywo tylko z DJ-ami. Na Red Bull SoundClash zderzyli się więc nie tylko z nietypową formułą koncertową, ale też po raz pierwszy z live bandami, które na scenach dodały im zupełnie nowej energii.
Pierwsze próby ich możliwości mieliśmy okazję już słyszeć kilka tygodni przed samym wydarzeniem – Kukon i Oki, w ramach rozgrzewki, nagrali w warunkach studyjnych jedną z rund pojedynku Red Bull SoundClash, The Takeover. Kiedy Oki zaczynał grać swój numer, w połowie przejmował go Kukon i kończył w swoim stylu. I odwrotnie. A internauci potem, pod opublikowanymi na kanale Red Bull Wersy na YouTube klipami, pisali: „Nareszcie coś nowego, fajnego”, „Ale to jest sztos!, „Live band robi tu robotę!”.
Czuli to też sami raperzy, mówiący przed Red Bull SoundClash, że „spodobała mi się formuła grania z zespołem, zawsze uważałem, że to nadaje ogromnej energii w wydarzeniach muzycznych, energii, której zawsze mi brakowało w koncertach rapowych” (Kukon) i „po próbach wiem, że granie z live bandem daje mi o wiele większe możliwości i czuję, że dopiero rozkładam w tym skrzydła” (Oki). Ale najlepsze dopiero miało nadejść. Wraz z sygnałem startu ich pojedynku.
A ten, już w Atlas Arenie w Łodzi, dały i muzykom, i publiczności, prowadzące całe wydarzenie Tycjana i Sworo. Widownia była już odpowiednio rozgrzana (i przed wydarzeniem wyprzedana – bilety sprzedały się jak na rapowy pojedynek roku przystało), bo zanim na scenach pojawili się Oki i Kukon, dobry, koncertowy before zapewniła na miejscu znana z mocnych imprez (kto był np. w strefie Red Bull Unforeseen na Open'erze, ten wie) ekipa DRE$$CODE. Wszyscy czekali już więc tylko na ten „Ostatni bal”, cytując tytuł jednego z kawałków Kukona.
Bo z live bandem to jest dopiero granie
Ten zaczął się jeszcze jak typowy koncert. Każdy z artystów wykonał po trzy dobrze znane swoim fanom numery. Kukon ruszył pierwszy, bo dzięki głosom swoich fanów oddanym przed pojedynkiem w plebiscycie na stronie Red Bulla, mógł skorzystać z przywileju otwarcia. Poleciały od niego – na początku spokojnie, w wersji na smyki i trąbki! – „W aucie noc i 90 bpm”, „Kokaina nie pomaga ci w depresji” oraz „Miss Pleasure”. Oki zaczął jednak mocniej. Najpierw najnowszym singlem – po raz pierwszy od premiery zagranym w całości na żywo! – „Jeremym Sochanem”, a dalej kawałkami „Pieniądze, dziewczyny, zwrotki” i wreszcie „Sprzedałem się”. Zagranymi już od początku z niesamowitą energią live bandu.
Z Okim grał jego koncertowy DJ – Blaki, na bębnach Wiktora Jakubowska (znana z zespołów The Dumplings, Karaś & Rogucki i Pauliny Przybysz), za klawiszami i kompem Atutowy (Producent Roku wg Popkillerów i na gali Polish Hip-Hop Music Awards) oraz Frank Leen (którego widzieliśmy m.in. w jednym z odcinków Red Bull Rap & Mat) na gitarze.
U boku Kukona, za bębnami usiadł Wojciech Długosz, czyli Mr Krime (ostatnio także kierujący zespołem muzyków w oklaskiwanym spektaklu „1989”), na klawiszach zagrał Piotr Bolanowski (grający m.in. w zespole Michała Szpaka), na gitarze Jacek Długosz (także Michał Szpak, NOSPR), a na basie – Jasiek Kusek (współpracował m.in. z Natalią Grosiak). Plus jeszcze kwartet smyczkowy i trio dęte, dodające muzyce Kukona niesamowitego klimatu.
„To wspaniałe uczucie brać udział w takim wydarzeniu. Wiem, że coś takiego wydarza się raz w życiu, więc mega się jaram, że byłam jego częścią” – mówiła tuż po zejściu ze sceny Wiktoria Jakubowska, grająca w zespole Okiego. Ale nie wyprzedzajmy faktów. Po swoistej rozgrzewce, przed ekipami stanęło dopiero pierwsze „soundclashowe” zadanie, czyli runda The Cover. W tej, jak się okazało na żywo, Kukon i Oki zmierzyli się z rapowym klasykiem, czyli „El Polako” Donguralesko. „Wiesz jak jest, przecież żyjesz tutaj / Zimny kraj, zimne flow, zimna…” – w ich wykonaniu, najpierw jednego, potem drugiego, wybrzmiało niezwykle świeżo. „Cóż za teleport do 2008 roku” – krzyknęła do mikrofonu prowadząca wydarzenie Sworo. Ale był to bardziej teleport 2008 do współczesności.
Bo hałas jest złotem
Po tym wykonie zgromadzona w Atlas Arenie publiczność miała okazję pierwszy raz dać upust swej miłości względem swoich ulubieńców i na sygnał wyrzucić z siebie jak największy hałas. Ten zliczany był po każdej rundzie, by na końcu – liczbą zdobytych w sumie decybeli – zdecydować, kto wygra cały pojedynek. Żeby to się udało, trzeba było jeszcze koncertowo przejść kolejne rundy. A najciekawsze były dopiero przed nami.
Pierwsza z nich nazywała się The Takeover. Każda z rund Red Bull SoundClash zaskakuje czymś innym, ale ta zdecydowanie najbardziej. Kiedy Oki zaczynał grać swój wybrany utwór, w połowie przejmował go Kukon i kończył w swoim stylu. Po czym zamieniali się rolami. To, co przed pojedynkiem widzieliśmy na kanale Red Bull Wersy na YouTube to jedno, ale to, co raperzy ze swoimi zespołami zrobili na żywo, to najlepiej oddaje chyba tylko ta emotka 🤯 . Najpierw przejęte zostało „Stado hartów” Okiego, potem „Kariera” Kukona, w następnym rozdaniu „Dla ziomali” i „London Rain”.
„To prawdziwe gó*no jest dla wszystkich moich ziomów” – tak, ci wszyscy, którym udało się zdobyć bilet na to widowisko i przeżyć je na własnej skórze, czuli się jak na jednej wielkiej imprezie.. W Atlas Arenie atmosfera bowiem niesamowita. Po twarzach fanów było widać, że spodziewali się czegoś innego niż koncert, ale efekt przerósł ich wyobrażenia. A przecież byliśmy dopiero na półmetku!
W rundzie kolejnej, The Clash, Oki i Kukon mieli za zadanie znowu zagrać po trzy swoje utwory, ale – tu utrudnienie – w konkretnym, zadanym im stylu. I też odbiegającym od ich muzyki. Byliśmy więc świadkami pierwszych takich muzycznych eksperymentów na żywo z udziałem dwóch trzęsących młodą sceną rapową artystów. I znowu tu niespodzianka goniła kolejną. Kukon w klimatach funkowych? Takie rzeczy tylko tutaj. Najpierw poleciały „Miniówa” i „Siri” (w wersji bass), potem „Doja Cat” i „Bliźniaczki” (funk) oraz „Jeżyk” i wyczekiwany przez fanów Kukona, zagrany tego dnia z udziałem męskiego góru, „Ostatni bal” (w wersji freestyle). Oczami wyobraźni widzę już te komentarze: „Proszę, dajcie to na Spoti!”.
Bo pogo, pogo, pogo, pogo
Wcześniej Kukon i Oki dali nam gości specjalnych. W ostatniej punktowanej hałasem rundzie The Wildcard, każdy z raperów mógł bowiem zaprosić na scenę zaproszonego przez siebie artystę i tym wyborem być może przypieczętować swoje zwycięstwo. Na Red Bull SoundClash w Łodzi okazało się, że było ich więcej niż dwóch. Pierwsza wielka niespodzianka to występ u boku Kukona Darii Zawiałow – która zaśpiewała z nim „Batmana”. Tydzień przed premierą jej nowej płyty „Dziewczyna Pop” i w roku, w którym koncertuje niezwykle rzadko, widzieć ją śpiewającą refren „Nie wiemy jaką drogą iść, by nam starczyło jutra” to była czysta przyjemność. Daria była dużą niespodzianką, bo tego wieczoru okazała się jedynym gościem spoza rapowej sceny (swoją drogą – był to już jej drugi Red Bull SoundClash w roli gościa, po raz pierwszy w tej roli wystąpiła w 2019 roku, pomagając Krzyśkowi Zalewskiemu w starciu z Grubsonem). Ale ci rapujący również zaskoczyli. Po Darii, na scenie z Kukonem pojawiła się jego ekipa odgrywającą z nim na żywo „Ogrody po blantach” z niesamowicie niosącym wersem: „Bujaj się jak ja, bujaj się jak...”. Chwilę później – przeskok na drugą stronę i… skok na jeszcze wyższe obroty, bo obok Okiego wystąpił jego dobry znajomy, Sobel. Ale prawdziwe „Pogo” miało dopiero nadejść. Tego wieczoru okazało się bowiem, że podczas Red Bull SoundClash byliśmy świadkami pierwszego wykonu live tego wspólnego numeru Okiego i Kizo. „Pogo, pogo, pogo, pogo” – kto był z nami na żywo, temu dalej mielą się kapcie.
„Było zajebiście! Grało mi się dziesięć razy bardziej niż sądziłem. Taki był tutaj klimat. Ogrom i skala przygotowania tego wydarzenia, jego formuła, to wszystko było dla mnie nowe. Wiesz, gdy grasz już któryś z kolei koncert, to staje się to dla ciebie wtórne, a tutaj było coś świeżego i miałem na to zajawę. Powiedziałbym, że to był najciekawszy koncert, jaki zagrałem” – powiedział na gorąco, już po wszystkim Kukon. Hałasem publiczności, zliczanym od runy The Cover, to właśnie on ostatecznie wygrał ten pojedynek. Przywilejem zwycięzcy pojedynku Red Bull SoundClash jest jeszcze zagranie ostatniego numeru na koniec i ten Kukon – konkretnie „Prawniczkę” – wykonał nad głowami widzów na przemieszczającej się, robiącej duże wrażenie, platformie.
„Wielkie gratulacje dla Kukona” – mówił po wszystkim Oki. „Dla mnie świetne było granie z live bandem i myślę, że ludzie byli też tym zajarani. Może kiedyś to powtórzę. A co będę najlepiej z Red Bull SoundClash pamiętał? Wejście z numerem „Jeremy Sochan”. To było piękne”. Było. Jak i całe to widowisko, za co należy się pokłonić i Kukonowi, i Okiemu, a także ich zespołom. Jednocześnie robiąc hałas dla fantastycznej publiczności.
Bo to jedyne takie koncerty
Pojedynek Okiego i Kukona był czwartym wydarzeniem Red Bull SoundClash organizowanym w Polsce. Pierwszą imprezę, wzorowaną na tradycji bitew jamajskich soundsystemów, które od połowy ubiegłego wieku rywalizują ze sobą podczas imprez na różne nagrania i specjalne, sceniczne wykony, zagrały w 2012 roku grupy Acid Drinkers i Fisz Emade. Dwa lata później w podobnym muzycznym starciu wystąpili Grubson i Krzysztof Zalewski. A w 2022 – Tymek i Otsochodzi. Choć na przestrzeni lat scenariusz Red Bull SoundClash pozostał niezmienny, za każdym razem zaskakiwał czymś innym. Artyści wychodząc poza typową formę koncertu, wzbijali się na wyżyny swoich umiejętności, a fani mieli okazję doświadczać wydarzeń z kategorii wyjątkowych, zagranych w takim zestawieniach tylko raz i bez szans na powtórkę. Tyle wystarczy, by oglądając teraz powtórki z pojedynku Oki vs. Kukon czekać, kto w Red Bull SoundClash zmierzy się następny.
Partnerem wydarzenia był Samsung
Patroni medialni: Radio ESKA, @TURTLEHYPE
Zobacz całą galerię zdjęć z Red Bull SoundClash: Oki vs. Kukon